poniedziałek, 18 lipca 2022

Z Łodzi do Wschodnich Karpat - Jotsław - Worochta - Łódzkie Echo Wieczorne - 1927 - cz.5

 



                                                             Worochta. V.

      Korzystając z soboty śpieszę do Urzędu Gminy chcąc zdobyć nieco danych statystycznych o Worochcie. Pan pisarz uprzejmy. Wręczam mu przygotowany kwestjonarjusz. Obiecuje mi go wypełnić na 4-tą, a że do piero 11-ta mam więc sporo czasu.

    Idę sobie tedy wolnym krokiem główną drogą ku miasteczku. Stara hucułka pędzi stado owiec. Pozdrawia mię zwykłem tu: „Sława Isusu Chriistu" na co odpowiedziawszy ..po wiki" zagaiłam rozmowę:

— To wasze stado?

— Nie. gromadzkie; trzech „gazdów".

— Dlaczego tak mało widać owiec w Worochcie?

— Połoniny drogie: pół złotego od owcy.

— Miesięcznie? ,

— Nie! za całe lato. aż do późnej jesieni... Jutro wybieram się wózkiem Schumertlów za cenę 30 złotych do Żabiego, ogromnej wsi huculskiej położonej o 40 kilometrów, od Worochty. Moja gosposia, Janina z Jungerów Schumertlowa opowiada, że Żabie obszarem równa sie Wiedniowi, ma dwie parafje: Wyższą i Niższą i składa się z dzielnic: Żabie właściwe, Żabie Słupejka, Żabie — Ilcia i Żabie — Zelene. W roku 1923 kilka osób z Warszawskiego Tow. Krajoznawczego zrobiło jednodniową wycieczkę do Żabiego, które jest podobno prześliczne i gdyby miało lepszą komunikację zakasałoby Worochtę jako letnisko. Ale nie zanosi się na to i tymczasem Worochta ma duże powodzenie pomimo prymitywności urządzeń. W roku ubiegłym liczba letników wynosiła 1239 osób.

     Właścicielką willi „Pod Matka Boską" jest p. Erazma Rudzińska ze Lwowa, pp. Schuhmertlowie dzierżawią tylko. Są na procentach: 60 proc. oddają właścicielce, reszta do nich należy. Pokoi jest osiem, skromnie, ale dostatecznie umeblowanych z piecami żelaznemi lub murowanemi. Czystość bez zarzutu. W zeszłym ro ku wszystkie pokoje były zajęte i właścicielka miała 3.500 zł. dochodu. Ceny produktów w Worochcie w maju równały się łódzkim. Cukier tylko droższy niż w Łodzi i Warszawie, bo 2 zł. kilo.

    Dziś jadłam obiad w „Lenie". Jakże mi żal 2 zł. 50 gr., obiad był wstrętny. Pani Schuhmertlowa poczęstowała mię mamałygą — kaszą kukurydziana, gotowaną na wodzie, zaprawioną mlekiem i posypaną bryndzą (owczy ser). Smaczna potrawa. Widziałam mamałygę u Wasyłychy — w formie zbitej masy, ułamałam kawałek, skosztowałam, niemożliwa zdawałoby się do jedzenia, a jednak jest to codzienny posiłek hucułów.

    O czwartej według umowy z p. pisarzem podążyłam do Urzędu gminy. Zamknięte. Siadam bezradna na przyzbie. Czekajże tu do wtorku, a ja po Żabiem natychmiast chcę jechać do Jaremcza! Aż tu pisarz nadchodzi. Ucieszyłam mu się bardzo.

— Myślałam, że p. pisarz tylko w słowach taki grzeczny, a tu widzę z przyjemnością, że i w czynach również! — komplementuję go. Uśmiecha się z zadowoleniem i oddaję mi wypełniona kartkę. Oto garstka cyfr które zdobyłam: Obszar Worochty 17.000 hektarów: 15.000 państwowych a 2.000 gminne. Mieszkańców 1672 ogółem; w tem: Rusinów 1072, Polaków 370 (nauczycielki ze szkoły powszechnej kwestionują te cyfrę rachując więcej). Żydów 217, reszta należy do innych narodowości Niemców przeważnie.

     Po informacje o ilość dzieci w szkole musiałam się zwrócić do kierowniczki szkoły. Udałam się tedy zaraz do domku państwowej szkoły powszechnej gdzie zastałam małą ładniutką hucułke sprzątająca klasy. Zaprowadziła mię na górę do pokoju 2-ch nauczycielek, bo dwie są szkoły w Worochcie 1) polska czyli z wykładowym polskim językiem i 2) utrakwistyczna; polskich dzieci w szkole 55-ro i (w tem 17-ro żydowskich) rusińskieh 58.

     Dzieci huculskie są ładniejsze i zdrowsze od polskich zabiedzonych. (Huculi z pogardą mówią o „barabach" czyli przybyszach). Gruźlica szerzy się wśród dzieci, luty i marzec bowiem są bardzo niezdrowe w Worochcie. ze względu na nagłe zmiany temperatury. Od roku funkcjonuje komitet budowy szkoły polsko-ukraińskiej z 10-ciu osób Złożony: obie nauczycielki, dyrektor i kasjer tartaku, komisarz rządowy, dr. Rygiel, radca nadleśnictwa i t. d. Dotychczasowy fundusz w sumie 1.100 zł. pochodzi z polskich kleszeni, zebrany za pomocą zbiórki ulicznej, przedstawienia dziecinnego i jednorazowych ofiar. Jutro jest walne zebranie, na które mają przybyć robotnicy z tartaku i komitet wystąpi do Rusinów o udział w kosztach budowy szkoły.

    Obie nauczycielki są bardzo miłe i inteligentne oddane swemu zawodowi. Są to „bracia Sjamscy" w spódniczkach: p. Marylka drobna, szczupluchna. wiotka niknie niemal przy p. Elce — wielkoludzie w porównaniu ze swą koleżanką. Obie skończywszy przed rokiem seminarium w Stanisławowie, dostały pierwszą posadę w Worochcie. P. Elka namawia mię na wycieczkę do Żabiego, mówiąc że gra warta stawki. P. Marylka straszy okropną drogą.

     Dowiedziałam się od nich o istniejącem w Worochcie w zaczątkach co prawda, obserwatorium botanicznem prowadzonem przez prof. Wilczyńskiego i budującem się schronisku dla turystów — jedno i drugie na 16-ym kilometrze od tartaku u stóp Howerli najwyższego szczytu Czarnohory (2058 m.) skąd widać dolinę Cissy aż po Marmaros Szygiet;

    Pokazywały mi również prześliczne pisanki ze wsi Kosmacza, słynne na całą okolicę. Od motywów umieszczonych na nich noszą nazwy: „olenie" (jelenie), baby", (krzyże), rękawy itd.

    P. Elka z p. Marylką jadą jutro (niedziela) do Woronienki, ostatniej stacji przed czesko-słowacką granicą, bo droga podobna śliczna, pnąca się w górę (Woronienka leży o 300 m. wyżej od Worochty, której poziom wynosi 800 m. nad poz. m.) poprzez dwa wiadukty.

Na linji Worochta — Woronienka są aż 4 wiadukty: Prut Nr. 1 przed samą Worochta, Prut Nr. 2 w Worochcie (widać go ze wzgórza nad drogą gminną przy willach dr. dr. Kozakiewicza i Hankiewicza) i drugie dwa między Worochtą i Woronienką. Pożegnawszy się z miłemi panienkami idę na dworzec po gazetę „Ruch" zamknięty, czekam i rozglądam się. Na ścianie wisi dokładna mapa Podkarpacia z szczegółowym planem 5-ciu. wycieczek, wykonana przez Oddział

Stanisławowskl Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego:

1-sza z Worochty do Howerli 2058 m.

2-ga z Worochty do Pietrosza 2022 nf.

3-cia z Worochty do Kitułówki 1382 m.

4-ta z Worochty do Rebrowacza 1200 m.

Kto się wybiera na wycieczki powinien bezwzględnie tę mapę wraz z świetnym planem kupić. Ale tymczasem do domu i spać, bo jeśli jutro pogoda, p. Ryszard Schumertl zastuka o 2 i pół zrana!

     Zasnąć jednak tak wcześnie (godz. 9-a) taki marek nocny, jak ja, nie może. Raz poraz przytem zaglądam w okno, badając pogodę: biała poświata ściele się po uśpionej ziemi, gór nie widać, niebo roziskrzone... Jadę! Spać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz