30 czerwca.
Moje imieniny. Miałam jeszcze czekoladę z Palermo, którą zostawiłam na po obiedzie. Do południa czas przeszedł na bałaganieniu, tak zwykle bywa gdy nie ma Komendantki. Komendantka z dr. Gienią zaraz po śniadaniu pojechały do Wilna. Miała wrócić dopiero wieczorem. My z Krysią wyszłyśmy po nie wcześniej Przy drodze do Gulbin czekali na nas Zosia i Lonia. Powiedziałyśmy im, że nasza Komendantka przyjeżdża z Wilna, więc poszliśmy do przystanku. Oni złożyli nam życzenia imieninowe a potem konsumowaliśmy naszą czekoladę. Spytałyśmy się co się stało z Lutkiem, powiedzieli, że specjalnie zrobili tak żeby nie przyszedł. Czekaliśmy chwilę, wreszcie zobaczyliśmy druhnę Irkę. Gdy zsiadły odebrałyśmy od nich paczki. Paczki były bardzo lekkie tym bardziej gdy w nich smaczne rzeczy. W jednej były bułeczki, które druhna pozwoliła nam zjeść, w dwóch drugich truskawki. Lecz niestety nie długo cieszyłyśmy się nimi, gdyż druhna obawiała się, że możemy rozchorować.
Na polanę przybiegła do druhny cała kochana drużynka i razem wracałyśmy do domu. Tylko my zamykaliśmy pochód. Odprowadzili nas kawałek drogi i wrócili do obozu. Biedni musieli wchodzić oknem chcąc spać na łóżku i w dodatku musieli uważać, aby ich nie złapali.
Jemy smaczną kolację, gdy przerywa ją nam warkot motoru. Spoglądamy w okna. Jedzie dwóch wojskowych. Niech sobie jadą, na pewno nie do nas, po cóż. A jednak staneli przed szkołą. Druhna Komendantka wyszła zakazując nam hałasować. Siedzimy jak na szpilkach. Co to będzie? Zachodzimy do głowy po rozum. Trochę się domyślamy. Tak bardzo chcemy aby przyjechali zaprosić nas na ognisko. Ale to tylko marzenia ściętej głowy. Wchodzi druhna Komendantka i pyta:
- Chcecie iść na ognisko?
- Taaaak!
Zakrywa uszy i prosi o ciszę. Jeżeli chcecie iść, musicie być gotowe do wymarszu za pięć minut.
Wiemy, że na pewno za pięc minut nie ubierzemy się w mundury, buty, pończochy it.p., a jednak zapewniamy ją, że na pewno będziemy gotowe za minutę. Druhna Komendantka pojechała motorem z panem porucznikiem Korejwo a porucznik Kozłowski szedł z nami. Szłyśmy bardzo szybko. Zdążyłyśmy. Program ogniska był bardzo urozmaicony. Na wstępie jeden z junaków powiedział co robią przez cały dzień, naturalnie powiedział to bardzo komicznie, potem piosenki, deklamacje, inscenizacje i.t.p. Podczas ogniska byłyśmy ciągle w towarzystwie Loni i Zosi. Po ognisku odprowadził nas Leon a potem szłyśmy same z wrażeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz