poniedziałek, 18 lipca 2022

Z Łodzi do Wschodnich Karpat - Jotsław - Worochta - Łódzkie Echo Wieczorne - 1927 - cz.4

 Łódzkie Echo Wieczorne - 1927



                                                                    Worochta.

Od Worochty do Stanisławowa — zaczął wykład p. dyrektor — prawie na każdej stacji są tartaki; wogóle w calem województwie stanisławowskiem jest ich bardzo dużo.

Państwowy tartak w Worochcie wydzierżawiło „Karpackie T-wo Leśne Sp. Akc." W obrębie tartaku, jest kolejka leśna, którą eksploatacja leśna transportuje towar do tartaku.

Ilu robotników tartak zatrudnia, p. dyrektorze?

Trzystu stałych, sezonowych zaś różnie.

Dużo wśród nich Polaków?.

Owszem są, ale większość Rusinów.

Ile materjału tartak w Worochcie przerabia?

40.000 metrów kabicznych rocznie, zamówienia prawie wyłącznie;zagraniczne. „Mikuliczyń" przerabia również 40 tysięcy; „Delatyn" około 50.000; „Polska Foresta i Sp." zaś w Nadwornej 80000 mtr. Kub.

Co znaczą, panie dyrektorze, cyfry na klocach, opiewające na tysiące?

Są to numery porządkowe ilości kloców. Nadleśnictwo oddaje towar w zrębach, każdy kloc ma swój numer bieżący, począwszy od jedynki. Prócz tego w księgach każdy kloc na swoją ewidencję, wiek drzewa (świerki dochodzą do lat 300), długość kloca (dochodzi do 20 m.), jego szerokość czyli średnica (wynosi od 60 — 80 centym, a nawet i wyżej.

Czy są bezrobotni w Worochcie?

Nie. Ale tartak płaci mimo to 2 proc. na fundusz bezrobocia, w Nadwornej bowiem i Stanisławowie — wogóle po miastach są bezrobotni.

Dobry dyrektor tak się w końcu rozochocił, że sam się ofiarował pokazać mi tartak w ruchu, co z radością przyjęłam.

Trzeba było jednak poczekać, bo właśnie nadeszła pora półgodzinnej przerwy dla robotników (od 11 i pół do 12-tej). Pan dyrektor poszedł z jakimś interesantem a ja bardzo znużona usiadłam sobie na grubym klocu i czekałam.

O godz. 12 obejrzałam wszystko pobieżnie; a więc: salę z 6-u trakami, tnącemi kloce na części, a każdą część na odpowiednią grubości deski; 3 cyrkularki, równające deski, ryzę — przyrząd do spuszczania gotowego już towaru, szlifiernię do ostrzenia pił, które co kilka godzin trzeba zmieniać, pompy do pompowania wody z Prutu, palenisko zasycane trocinami, w tartakach zastępujących węgiel, a mimo to jest ich taki nadmiar, że tworzą górę," którą widziałam u wejścia do tartaku; suteryny wreszcie, gdzie z maszyn sypia się trociny, niby mąka.

      Aukcja internetowa.


Podziękowawszy bardzo serdecznie p. dyrektorowi za jego uprzejmość, mocno strudzona poszłam do Wasyłychy na obiad. (Tartak leży o 2 kim. od centrum Worochty, gdzie moja hucułka mieszka!) Dostałam duży talerz bardzo smacznego kapuśniaku, kartofli kilka i kromkę chleba. Tym razem był i gospodarz w domu; dobrze staro wyglądający hucuł.

-- A jednak pani małżonka — przy nadziei!.. Brawo, panie hucule!

Bez Woronowa i Sztajnacha sobie radzisz! W czasie całej tej eskapady zgubiłam binokle... Trudno! Sądzono mi okularami jak zupełnie stara babcia w Karpatach Wschodnich świecić!

Czwartego dnia pobytu w Worochcie idę z samego rana do urzędu pocztowego z książeczką P. K. O. po pieniądze. Ładna historia! Nie chcą mi wydać 50 złotych!

Sfałszowano w Łodzi książeczki i grube sumy podjęto na nie w Warszawie. P. K. O. wysłało do wszystkich urzędów pocztowych okólnik nakazujący wstrzymanie wypłat na książeczki wydane w Łodzi, których właściciele podjęli pieniądze- w Warszawie. A trzeba trafu, żre ja właśnie przejeżdżając przez Warszawę podjęłam 100 złotych. Ten zbieg okoliczności zbija z tropu szefa urzędu pocztowego w Worochcie — szefa w spódnicy...

Ja także tracę głowę i zapominam, że moja książeczka wydana w Warszawie w 1923 roku. Już zamyślanm depeszować do P. K. O., bo jestem bez grosza. Daję moją książeczkę p. Schuhmęrtlowi i tu sytuacja się wyjaśnia. Austriak pokazuje nu stempel warszawski przy nadpisie: „Urząd wydania książeczki" i triumfuje:*

,,Widzi pani, jaki pani ma ze mnię „profit! (Profit" to jego ulubione wyrażenie).

Ja z kolei z triumfującą miną i dowodem osobistym idę powtórnie na pocztę, pokazuję „szefowi" stempel, grożę skargą telegraficzną do P. K. 0.. w Warszawie, otrzymuję wreszcie pieniądze i idę spacerem drogą od dworca kolejowego na prawo obejrzeć

                                                                  Sanatorium Kasy Chorych.

Zaimponowało mi! Duży, czysty, jasny trzypiętrowy gmach wysoko wśród gęstwiny smereków położony, o trzech kondygnacjach balkonów dla werendujących chorych, których w danej chwili 85-iu. — W przedsionku budynku widnieje tablicą z nadpisem:

Dyrektor. Stanisławowi Kochańskiemu

inicjatorowi i

niezmordowanemu pracownikowi i

twórcy Sanatorium

dla piersiowo chorych w Worochcie

   Aukcja internetowa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz