Łódzkie Echo Wieczorne - 1927
Worochta.
— Od Worochty do Stanisławowa — zaczął wykład p. dyrektor — prawie na każdej stacji są tartaki; wogóle w calem województwie stanisławowskiem jest ich bardzo dużo.
Państwowy tartak w Worochcie wydzierżawiło „Karpackie T-wo Leśne Sp. Akc." W obrębie tartaku, jest kolejka leśna, którą eksploatacja leśna transportuje towar do tartaku.
— Ilu robotników tartak zatrudnia, p. dyrektorze?
— Trzystu stałych, sezonowych zaś różnie.
— Dużo wśród nich Polaków?.
— Owszem są, ale większość Rusinów.
— Ile materjału tartak w Worochcie przerabia?
— 40.000 metrów kabicznych rocznie, zamówienia prawie wyłącznie;zagraniczne. „Mikuliczyń" przerabia również 40 tysięcy; „Delatyn" około 50.000; „Polska Foresta i Sp." zaś w Nadwornej 80000 mtr. Kub.
— Co znaczą, panie dyrektorze, cyfry na klocach, opiewające na tysiące?
— Są to numery porządkowe ilości kloców. Nadleśnictwo oddaje towar w zrębach, każdy kloc ma swój numer bieżący, począwszy od jedynki. Prócz tego w księgach każdy kloc na swoją ewidencję, wiek drzewa (świerki dochodzą do lat 300), długość kloca (dochodzi do 20 m.), jego szerokość czyli średnica (wynosi od 60 — 80 centym, a nawet i wyżej.
— Czy są bezrobotni w Worochcie?
— Nie. Ale tartak płaci mimo to 2 proc. na fundusz bezrobocia, w Nadwornej bowiem i Stanisławowie — wogóle po miastach są bezrobotni.
Dobry dyrektor tak się w końcu rozochocił, że sam się ofiarował pokazać mi tartak w ruchu, co z radością przyjęłam.
Trzeba było jednak poczekać, bo właśnie nadeszła pora półgodzinnej przerwy dla robotników (od 11 i pół do 12-tej). Pan dyrektor poszedł z jakimś interesantem a ja bardzo znużona usiadłam sobie na grubym klocu i czekałam.
O godz. 12 obejrzałam wszystko pobieżnie; a więc: salę z 6-u trakami, tnącemi kloce na części, a każdą część na odpowiednią grubości deski; 3 cyrkularki, równające deski, ryzę — przyrząd do spuszczania gotowego już towaru, szlifiernię do ostrzenia pił, które co kilka godzin trzeba zmieniać, pompy do pompowania wody z Prutu, palenisko zasycane trocinami, w tartakach zastępujących węgiel, a mimo to jest ich taki nadmiar, że tworzą górę," którą widziałam u wejścia do tartaku; suteryny wreszcie, gdzie z maszyn sypia się trociny, niby mąka.
Aukcja internetowa.
Podziękowawszy bardzo serdecznie p. dyrektorowi za jego uprzejmość, mocno strudzona poszłam do Wasyłychy na obiad. (Tartak leży o 2 kim. od centrum Worochty, gdzie moja hucułka mieszka!) Dostałam duży talerz bardzo smacznego kapuśniaku, kartofli kilka i kromkę chleba. Tym razem był i gospodarz w domu; dobrze staro wyglądający hucuł.
-- A jednak pani małżonka — przy nadziei!.. Brawo, panie hucule!
Bez Woronowa i Sztajnacha sobie radzisz! W czasie całej tej eskapady zgubiłam binokle... Trudno! Sądzono mi okularami jak zupełnie stara babcia w Karpatach Wschodnich świecić!
Czwartego dnia pobytu w Worochcie idę z samego rana do urzędu pocztowego z książeczką P. K. O. po pieniądze. Ładna historia! Nie chcą mi wydać 50 złotych!
Sfałszowano w Łodzi książeczki i grube sumy podjęto na nie w Warszawie. P. K. O. wysłało do wszystkich urzędów pocztowych okólnik nakazujący wstrzymanie wypłat na książeczki wydane w Łodzi, których właściciele podjęli pieniądze- w Warszawie. A trzeba trafu, żre ja właśnie przejeżdżając przez Warszawę podjęłam 100 złotych. Ten zbieg okoliczności zbija z tropu szefa urzędu pocztowego w Worochcie — szefa w spódnicy...
Ja także tracę głowę i zapominam, że moja książeczka wydana w Warszawie w 1923 roku. Już zamyślanm depeszować do P. K. O., bo jestem bez grosza. Daję moją książeczkę p. Schuhmęrtlowi i tu sytuacja się wyjaśnia. Austriak pokazuje nu stempel warszawski przy nadpisie: „Urząd wydania książeczki" i triumfuje:*
,,Widzi pani, jaki pani ma ze mnię „profit! (Profit" to jego ulubione wyrażenie).
Ja z kolei z triumfującą miną i dowodem osobistym idę powtórnie na pocztę, pokazuję „szefowi" stempel, grożę skargą telegraficzną do P. K. 0.. w Warszawie, otrzymuję wreszcie pieniądze i idę spacerem drogą od dworca kolejowego na prawo obejrzeć
Sanatorium Kasy Chorych.
Zaimponowało mi! Duży, czysty, jasny trzypiętrowy gmach wysoko wśród gęstwiny smereków położony, o trzech kondygnacjach balkonów dla werendujących chorych, których w danej chwili 85-iu. — W przedsionku budynku widnieje tablicą z nadpisem:
„Dyrektor. Stanisławowi Kochańskiemu
„inicjatorowi i
„niezmordowanemu pracownikowi i
„twórcy Sanatorium
„dla piersiowo chorych w Worochcie
Aukcja internetowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz