wtorek, 16 grudnia 2025

Spotkania po latach - Wojenne zawieruchy - Der Heimatbote - 2/ 1964

Ile podobnych przypadków można było przeczytać w gazetach, czy też wspomnieniach ludzi, którzy przeżyli wojenną zawieruchę!                                            

                                                  Nowe przypadki odnalezienia

                                            Prawda odkryta dopiero w 1964 roku

Najszczęśliwszą kobietą w małej miejscowości Hintzendorf koło Verden nazywa się Wanda Bethke. W latach 1944/45 straciła rodziców i troje dzieci podczas wielkiej ucieczki. Przez prawie 20 lat uważała ich za zmarłych. Teraz odnalazła swoich bliskich.

Oto, co się wydarzyło: pani Bethke wraz z rodziną uciekła przed zbliżającą się Armią Czerwoną z Serewinowa, około 100 km na zachód od Warszawy, na wózku konnym w kierunku zachodnim. Razem dotarli do Prus Zachodnich. Następnie Wanda Bethke próbowała kupić chleb w małym miasteczku powiatowym. Godzinami czekała w kolejce przed sklepem. Kiedy wróciła do umówionego miejsca spotkania, karawana już ruszyła dalej...

Teraz Wanda Bethke dowiedziała się od służby poszukiwawczej Niemieckiego Czerwonego Krzyża, że jej troje dzieci osiedliło się w Polsce. Ale także sędziwi rodzice szczęśliwej uchodźczyni – 90-letni Gottlieb Grams i jego 84-letnia żona Eva – żyją w Polsce!

                                                              Gisela zna tylko język polski

Cud wydarzył się również dla Gerharda G. z Kilonii: nawiązał kontakt ze swoją córką Giselą, która urodziła się w 1945 roku i obecnie mieszka jako 19-latka w Opole na Śląsku. Ojciec i córka nie wiedzieli dotychczas nic o sobie nawzajem. W pierwszym liście Giseli, która w 1945 roku pozostała z matką w Polsce, czytamy:

Kiedy dotarła do nas wiadomość, że nas szukałeś, płakaliśmy z radości. Wydawało się bowiem, a matka również otrzymała taką informację, że już cię nie ma. Ach, drogi tato, wcale cię nie znam, ale mama opowiadała mi o tobie wiele dobrego. Niedawno śniłam o tobie, pojawiłeś się we śnie taki, jak na zdjęciu, które mamy tutaj, a ja jestem do ciebie bardzo podobna... Nie umiem jednak pisać po niemiecku, więc piszę tak, jak nauczyli mnie w szkole...

Ojciec w Niemczech Zachodnich może pisać tylko po niemiecku, córka po drugiej stronie tylko po polsku – ma już zresztą 20-miesięczną córeczkę – ale radość jest ogromna.

                                                    Wołyński Niemiec powrócił

Jesienią 1963 roku na dworcu kolejowym w Bleckede, w powiecie Lüneburg, miała miejsce wzruszająca scena: mężczyzna obejmował swoją żonę, całował ją i przytulał. Nie widział jej od 19 lat! Był to Niemiec z Wołynia Julius Behlke, który po raz ostatni pożegnał się ze swoją żoną we wrześniu 1944 roku w Warthegau - Kraju Warty. Został wtedy powołany do Wehrmachtu. Po zakończeniu wojny Behlke nie został zwolniony, ale został wydany Rosjanom przez Francuzów w Kehl. Przez wiele lat musiał pracować na Uralu, najpierw w kopalni węgla, a następnie na budowie. W 1955 roku udało mu się nawiązać kontakt z rodziną, ale minęło jeszcze 8 lat, zanim Rosjanie zwolnili go do nowej ojczyzny jego bliskich, Dolnej Saksonii. W międzyczasie dwoje z jego czworga dzieci wyemigrowało do Kanady lub wyszło za mąż.

Wie viele ähnliche Fälle konnte man in Zeitungen oder in den Erinnerungen von Menschen lesen, die die Wirren des Krieges überlebt hatten!

                                                 Neue Fälle von Wiederfinden

                                                   Erst 1964 wiedergefunden 

Die glücklichste Frau des kleinen Moordorfes Hintzendorf bei Verden heißt Wanda Bethke. 1944/45 hatte sie ihre Eltern und drei Kinder auf dem großen Flüchtlingstreck verloren. Fast 20 Jahre hielt sie sie für tot. Jetzt fand sie die Angehörigen wieder.

Das war geschehen: Frau Bethke war mit ihrer Familie vor der näherrückenden Roten Armee aus Serewinowo, etwa 100 km westlich von Warschau, auf einem Pferdewagen gen Westen geflüchtet. Bis nach Westpreußen gelangten sie gemeinsam. Dann versuchte Wanda Bethke in einer kleinen Kreisstadt Brot zu kaufen. Stundenlang harrte sie in einer Schlange vor einem Laden aus. Als sie zum verabredeten Treffpunkt zurück kam, war der Treck Weitergezogen ...

Jetzt weiß Wanda Bethke vom Suchdienst des Deutschen Roten Kreuzes, daß ihre drei Kinder in Polen seßhaft geworden sind. Aber auch die greisen Eltern der überglücklichen Flüchtlingsfrau - der 90 Jahre alte Gottlieb Grams und seine 84 jährige Frau Eva - sind in Polen am Leben!

                                                      Gisela kann nur polnisch

Ein Wunder ereignete sich auch für Gerhard G. in Kiel: Er wunde mit seiner Tochter Gisela in Verbindung gebracht, die 1945 kaum auf die Welt gekommen war und heute als 19 jährige in Oppeln/Schlesien lebt. Vater und Tochter wußten bisher nichts von einander. In Giselas erstem Brief, die 1945 mit der Mutter in Polen geblieben war, heißt es:

Als uns die Kunde erreichte, das heißt, als wir hörten, daß du uns gesucht hast, weinten wir vor Freude. Schien es doch, und Mutter wurde es auch mitgeteilt, daß du überhaupt nicht mehr da bist. Ach, lieber Papa, ich kenne dich ja gar nicht, aber ich habe von Mutter sehr viel Gutes über dich gehört. Tatsächlich träumte ich letztens von dir, du erschienst mir so wie auf dem Bild, das wir hier besitzen, und ich bin dir sehr ähnlich ... Bloß bin, ich nicht imstande, deutsch zu schreiben, also schreibe ich, wie sie es mir in der Schule hier beigebracht haben ...

Der Vater in Westdeutschland kann nur in deutscher, die Tochter drüben nur in polnischer Sprache schreiben - sie hat übrigens schon ein 20 Monate altes Töchterchen - aber die Freude ist groß.

                                          Wolhyniendeutscher kam wieder

Im Herbst 1963 ereignete sich auf dem Bahnhof von Bleckede, Kreis Lüneburg, eine ergreifende Szene: Ein Mann umarmte seine Frau, herzte und küßte sie. Er hatte sie 19 Jahre lang nicht mehr gesehen! Es war der Wolhyniendeutsche Julius Behlke, der seiner Frau im September 1944 im Warthegau zum letztenmal "Auf Wiedersehen" gesagt hatte. Er war damals zur Wehrmacht einberufen worden. Behlke wurde dann nach Kriegsende nicht entlassen, sondern von den Franzosen in Kehl an die Russen ausgeliefert. Er mußte viele Jahre im Ural arbeiten, zuerst in einem Kohlenbergwerk, dann, auf dem Bau. 1955 bekam er zwar Verbindung mit seiner Familie. aber es dauerte noch 8 Jahre, ehe die Russen ihn in die neue Heimat seiner Angehörigen, Niedersachsen. entließen. Von seinen vier Kindem waren inzwischen 2 nach Kanada ausgewandert bzw. hatten sich verheiratet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz