Studia teologiczne i pierwsza praca w Warszawie
Jesienią 1921 roku wyjechałem do Warszawy, aby studiować teologię na Uniwersytecie Warszawskim. W Warszawie po raz pierwszy zetknąłem się z polskim protestantyzmem. Tutaj po raz pierwszy uczestniczyłem w nabożeństwie luterańskim w języku polskim. Wywarło to na mnie głębokie wrażenie. Moje horyzonty się poszerzyły, moja wiedza wzrosła. Tutaj po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że wiara luterańska przekroczyła wąskie granice językowe i że Kościół luterański nie jest tylko kościołem niemieckim, jak często powtarzano w języku potocznym. Ewangelia i wiara luterańska przybrały wymiar światowy, nie dały się ograniczyć ani barierami językowymi, ani przynależnością narodową, ani cechami rasowymi. Stało się dla mnie jasne, że Chrystus przyszedł dla wszystkich, umarł za wszystkich, dokonał zbawienia dla wszystkich. Było to ogromne przeżycie i od tego czasu nic nie mogło zachwiać moją wiedzą. Już wtedy zrozumiałem, że dla sługi Chrystusa i duchownego luterańskiego nie może być wyższego imperatywu niż głoszenie Ewangelii we wszystkich językach, pamiętając słowa Jezusa: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego”.
Kocham mój język niemiecki, z upodobaniem głoszę kazania w tym języku. Jeśli jednak znajdę się w sytuacji, w której mam do czynienia z ludźmi mówiącymi innym językiem i pragnącymi, abym głosił im Ewangelię w ich języku ojczystym, nie zawaham się ani chwili, aby głosić kazania w języku polskim, angielskim, a nawet rosyjskim, zgodnie z wymaganiami sytuacji. Nie oznacza to oczywiście, że zaniedbuję lub zaniedbałem swój język ojczysty. Nie. W Warszawie słuchałem wykładów w języku polskim, ale studiowałem teologię z niemieckich książek napisanych przez najwybitniejszych teologów niemieckojęzycznych. Przez wiele lat pomagałem w niemieckiej służbie dla dzieci, najpierw pod kierownictwem pastora Rügera, a następnie pod kierownictwem duchownych Bruno Loefflera i Waldemara Krusche. Utrzymywałem kontakty z niemieckimi osobistościami, takimi jak Somschor w Warszawie i Grams w Sompolnie, które miały inne poglądy religijne. Korzystałem z każdej okazji, aby przyswoić sobie niemieckie wartości, ale fanatyzm narodowy pozostał mi obcy. Dzięki temu mogłem dobrze funkcjonować w polskim środowisku ewangelickim. Dobrze rozumiałem polskich współwyznawców ewangelickich, znalazłem też zrozumienie dla siebie jako Niemca i ewangelika. Wśród współwyznawców, dla których na pierwszym miejscu jest wiara, a nie narodowość, zawsze można znaleźć drogę!
I tę drogę znalazłem również w Warszawie. Na długo przed ukończeniem studiów teologicznych warszawska gmina powołała mnie na wychowawcę, a następnie dyrektora swojego sierocińca. Swoją pracę wychowawczą wykonywałem w oparciu o wiedzę, którą zdobyłem podczas studiów u Förstera i innych niemieckojęzycznych pedagogów. Pewne trudności sprawiła mi decyzja o pełnieniu funkcji zastępczej nauczyciela religii w polsko-ewangelickim seminarium nauczycielskim w Soldau. Kiedy jednak dyrektor seminarium Biedrawa przyjechał specjalnie do Warszawy i na polecenie biskupa D. Bursche'a zaproponował mi zastępstwo, opisując mi krytyczną sytuację, w której seminarzyści na trzy miesiące przed maturą nie mieli lekcji religii i groziło im, że nie zostaną dopuszczeni do egzaminów, zdecydowałem się to zrobić. Jednak w Soldau nie omieszkałem złożyć wizyty niemieckiemu superintendentowi Barczewskiemu! Było to w 1925 roku.
Rok później – 28 czerwca 1926 roku – po zdaniu wszystkich wymaganych egzaminów otrzymałem dyplom Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Warszawskiego i tym samym uzyskałem kwalifikacje teologiczne do podjęcia służby jako pastor w Kościele Ewangelicko-Augsburskim. Pozostała tylko jedna przeszkoda do pokonania, a mianowicie pierwszy egzamin konsystorialny pro venia concionandi, podczas którego radcy konsystorialni Loth i Dietrich pod przewodnictwem biskupa Burschego musieli potwierdzić moją ortodoksyjność. Kiedy to się stało, 31 października 1926 r. odbyły się moja święcenia kapłańskie w warszawskim kościele św. Trójcy i zostałem zatrudniony jako wikariusz ewangelicko-augsburskiej gminy w Warszawie.
Moja działalność duszpasterska w Warszawie należy do najpiękniejszych wspomnień w moim życiu. Współpraca z warszawskimi pastorami Loth, Michelisem i Rügerem była wzorowa. Mogłem zastępować tych pastorów głównie podczas nabożeństw w języku niemieckim, które nadal odbywały się w Warszawie. Chętnie zastępowałem również pastorów w okolicach Warszawy, gdzie wszystkie nabożeństwa nadal odbywały się w języku niemieckim. Po pół roku powierzono mi dodatkowo zarządzanie parafiami Wengrów i Sadolas-Płatkownica. Opieka nad tymi parafiami z ich rozproszonymi koloniami, a także służba jako wikariusz w Warszawie i nauczyciel religii w kilku warszawskich gimnazjach całkowicie wypełniały mój czas. Były to kolejne wspaniałe doświadczenia, które mogłem zgromadzić, a ciepła więź łączyła zwłaszcza wielu niemieckich kolonistów w okolicach Warszawy z młodym i pełnym entuzjazmu wikariuszem z Warszawy. Nierzadko odbywałem podróże ewangelizacyjne, które prowadziły mnie od jednej kolonii do drugiej i czasami trwały kilka tygodni. Jeszcze po wielu latach spotykałem ludzi z Warszawy i okolic i za każdym razem było to radosne spotkanie. Niektórych z nich mogłem przyjąć do mojej nowej wspólnoty w Edmonton, np. rodzinę Ratke, a także krewnych nauczycieli Tonna i Brauna, którzy pracowali jako nauczyciele śpiewu w Platkownica i Sadoles w Segen.
1 kwietnia 1928 r. musiałem przerwać swoją działalność w Warszawie. Otrzymałem wezwanie do Konina po zdaniu drugiego egzaminu teologicznego „proministerio”.
(Ciąg dalszy nastąpi)
Theologisches Studium und erste Tätigkeit in Warschau
Im
Herbst des Jahres 1921 ging ich nach Warschau, um an der Warschauer Universität
Theologie zu studieren. In Warschau begegnete ich zum erstenmal dem polnischen
Protestantismus. Hier wohnte ich zum ersten Mal einem lutherischen Gottesdienst
in polnischer Sprache bei. Das machte auf mich einen tiefen Eindruck. Mein Gesichtskreis
weitete sich, meine Erkenntnis wuchs. Hier erkannte ich zum ersten Mal, daß der
lutherische Glaube die engen Sprachgrenzen gesprengt hat und daß die
lutherische Kirche nicht nur eine deutsche Kirche ist, wie das im Volksmund
immer wieder hieß. Das Evangelium und der lutherische Glaube nahm Weltausmaße
an, er ließ sich nicht einengen weder durch Sprachgrenzen, noch durch
Volkszugehörigkeit oder Rassenmerkmale. Es ist mir klar geworden, christus ist für
alle gekommen, für alle gestorben, er hat für alle die Erlösung vollbracht. Das
war ein gewaltiges Erlebnis und seitdem konnte mich nichts mehr in meiner
Erkenntnis erschüttern. Schon damals ist es mir aufgegangen, daß es für einen Diener
Christi und einen lutherischen Geistlichen keinen höheren Imperativ geben kann,
als den, daß man das Evangelium in allen Sprachen verkündigen muß, eingedenk
der Worte Jesu: "Gehet hin in alle Welt und lehret alle völker und taufet
sie im Namen Gottes des Vaters, des Sohnes und des Hl. Geistes."
Ich liebe meine deutsche Sprache, ich predige deutsch mit Vorliebe.
Wenn ich aber in eine Situation hineingestellt werde, in der anderssprechende
Menschen mir gegenüberstehen und diese von mir das Evangelium in ihrer
Muttersprache wünschen, werde ich nicht einen Augenblick lang zögern, polnisch
oder englisch oder auch russisch zu predigen, wie es die Lage eben erfordert.
Das bedeutet natürlich nicht, daß ich meine Muttersprache vernachlässige oder
vernachlässigt habe. Nein. Ich hörte in Warschau Vorträge in polnischer Sprache,
aber ich studierte Theologie aus deutschen Büchern, die von den prominentesten deutschsprachigen
Theologen geschrieben wurden. Ich habe als Helfer im deutschen Kindergottesdienst
jahrelang mitgewirkt, zunächst unter Pastor Rüger, dann auch unter den Geistlichen
Bruno Loeffler und Waldemar Krusche. Ich hielt Verbindung zu deutschen
Persönlichkeiten wie Somschor in Warschau, Grams in Sompolno, die kirchlich
anders ausgerichtet waren. Ich benutzte jede Gelegenheit, deutsche Werte in mir
aufzunehmen, aber völkischer Fanatismus ist mir fremd geblieben. Darum konnte
ich auch in einer polnisch - evangelischen Umgebung gut auskommen. Ich habe
polnisch - evangelische Glaubensgenossen gut verstanden, ich habe auch Verständnis
für mich als deutsch, evangelischen Menschen gefunden. Unter Glaubensgenossen, für
die der Glaube und nicht das Volkstum an erster Stelle steht, ist eben ein
gangbarer Weg immer zu finden!!.
Und diesen Weg habe ich auch in Warschau gefunden. Noch
lange vor dem Abschluß meines theologischen Studiums hat die Warschauer Gemeinde
mich zum Erzieher und dann zum Leiter ihres Waisenhauses berufen. Meine
Erziehungsarbeit habe ich aufgrund der Erkenntnisse durchgeführt, die mir aus
dem Studium eines Förster oder anderer deutschsprachiger Pädagogen erwachsen
waren. Gewisse Schwierigkeiten hat mir die Entscheidung bereitet, als
Religionslehrer an dem polnisch-evangelischen Lehrerseminar in Soldau
vertretungsweise zu fungieren. Als aber Seminardirektor Biedrawa eigens nach Warschau
gekommen ist und mir auf Empfehlung von Bischof D. Bursche die Vertretung angetragen
hat und mir dabei die kritische Situation schilderte, daß die Seminaristen drei
Monate vor dem Abitur ohne einen Religionsunterricht dastehen und Gefahr
laufen, zum Abitur nicht zugelassen zu werden, habe ich mich auch dazu
entschieden. Aber in Soldau selbst habe ich es nicht unterlassen, dem deutschen
Superintendenten Barczewski meinen Antrittsbesuch zu machen! Das war 1925.
Ein Jahr darauf - am 28. Juni 1926 - habe ich nach Ablegen
aller vorgeschriebenen Prüfungen das Diplom der Theologischen Fakultät der
Universität Warschau erhalten und war somit theologisch reif, den Dienst als
pfarrer in der Evang.-Augsburgischen Kirche anzutreten. Nur noch eine Hürde mußte
genommen werden, und das war die erste konsistorielle Prüfung pro venia
concionandi, in welcher die Konsistorialräte Loth und Dietrich mit Bischof
Bursche an der Spitze die Rechtsgläubigkeit bestätigen mußten. Als auch das
geschehen war, erfolgte meine Ordination in der Warschauer St. Trinitatiskirche
am 31. Oktober 1926 und die Anstellung als Vikar der Ev.-Augsb. Gemeinde in
Warschau.
Meine pastorale Tätigkeit in Warschau gehört mit zu den schönsten
Erinnerungen überhaupt. Die Zusammenarbeit mit den Warschauer Pastoren Loth,
Michelis, Rüger war vorbildlich. Ich durfte diese Pastoren meistens bei
deutschsprachigen Gottesdiensten vertreten, die es in Warschau noch immer gab. Gern
habe ich auch Vertretungen in der Umgebung von Warschau übernommen, wo alle
Gottesdienste noch immer in deutscher Sprache gehalten wurden. Nach einem
halben Jahr wurde mir zusätzlich die Verwaltung der Gemeinden Wengrow und
Sadoles - Platkownica übertragen. Die Betreuung dieser Gemeinden mit ihren
weitzerstreuten Kolonien, sowie der Dienst als Vikar in Warschau und
Religionslehrer an einigen Gymnasien in Warschau haben meine Zeit ganz
ausgefüllt. Es waren wieder wunderbare Erfahrungen, die ich dabei sammeln
durfte, und ein Band der warmen Zusammengehörigkeit umschloß besonders die vielen
deutschen Kolonisten in der Umgebung von Warschau mit dem jungen und
begeisterten Vikar aus Warschau. Nicht selten habe ich Evangelisationsreisen
unternommen, die mich von einer Kolonie zur anderen führten und die sich
manchmal über Wochen erstreckten. Noch nach vielen Jahren durfte ich Menschen
aus Warschau und Umgebung begegnen und es war jedes Mal ein freudiges Wiedersehen.
Einige von ihnen habe ich selbst in Edmonton in meine neue Gemeinde' aufnehmen
können, wie z.B. Familie Ratke, auch Verwandte von den Lehrern Tonn und Braun, die
in Platkownica bzw. Sadoles als Kantorlehrer in Segen gewirkt haben.
Am 1. April 1928 mußte meine Tätigkeit in Warschau abgebrochen
werden. Mich ereilte' der Ruf, nach Konin zu gehen, nachdem ich zuvor die zweite
theologische Prüfung "proministerio" abgelegt hatte.
(Fortsetzung folgt)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz