Najpierw, w latach 1923/24, niemiecka szkoła, w której do tej pory uczył niemiecki nauczyciel, pełniący jednocześnie funkcję kantora, została przejęta przez Polaków i obsadzona polskim nauczycielem. Gmina była zmuszona wybudować nowy dom parafialny z salą konfirmacyjną, który został ukończony w latach 1925/26. Droga do uzyskania niezależności wydawała się otwarta, ale brakowało duszpasterza i trzeba było dalej czekać. W końcu w 1940 roku pastor Jacob Roßnagel (obecnie w Kanadzie) został mianowany pierwszym niezależnym pastorem Butterholland, a po krótkim czasie zastąpił go pastor Herbert Schaupp, obecnie mieszkający w Wärttenbergu. Ten ostatni mógł jednak cieszyć się parafią tylko przez kilka miesięcy, ponieważ został powołany do niemieckiego Wehrmachtu, tak że jego żona musiała wykonywać najpotrzebniejsze obowiązki duszpasterskie, które pełniła wiernie i sumiennie aż do upadku. Nabożeństwa ponownie odprawiał pastor z Konina.
Maślaki/Butterholland osiągnęły cel, jakim była niezależność, i mogły teraz spojrzeć wstecz na swoją drogę rozwoju i wzrostu. Duży udział w tym mieli przede wszystkim kantory. Oto kilka nazwisk, które zapamiętałem: Fiedler, Münch, Adam, Belinke, Lorenz, Jesse, Ernst, Greger, Nikolai, Weber i Mielke. Należy wyraźnie zaznaczyć, że praca duszpasterzy nie była łatwa. Daleka droga z Konina, którą trzeba było pokonywać konnym zaprzęgiem, wiązała się z dużym nakładem czasu i wysiłku, jednak pastorzy zawsze z radością głosili słowo Boże i byli do dyspozycji członków wspólnoty w smutku i trudnościach. O tym, że praca ta przyniosła owoce, świadczy już sama liczba wiernych uczęszczających do kościoła. Raz w miesiącu oraz w święta, zawsze drugiego dnia świąt, odprawiano nabożeństwa z komunią świętą. Dniem bierzmowania było od zawsze święto Wniebowstąpienia Pańskiego. W takie dni już od wczesnego rana w wiosce panował ożywiony ruch, cała wiejska droga i gospodarstwa rolne były pełne powozów, bryczek i bryczek przyjezdnych wiernych, którzy nawet przy najgorszej pogodzie nie stronili od pokonywania wielu kilometrów, aby dotrzeć do kościoła. W tamtych czasach religijność wyglądała inaczej niż dzisiaj! Trzy do czterech razy w roku odwiedzano również poszczególne kantory, aby oszczędzić osobom starszym i słabym długiej podróży, głosić im słowo Boże i podawać Komunię Świętą. Podobnie jak nabożeństwa kaznodziejskie w Maślakach, nabożeństwa czytane w kantoratach w niedziele i święta były bardzo dobrze odwiedzane, sale modlitewne i cmentarze były tam starannie utrzymywane, przywiązywano dużą wagę do wydarzeń religijnych, uroczystości i tym podobnych, ponieważ te rzeczy były zawsze najpewniejszym gwarantem pielęgnowania języka, obyczajów i zwyczajów. Trudno uwierzyć, że pomimo wielu lat życia w polskim środowisku większość kobiet starszego pokolenia mówiła, jeśli w ogóle, to tylko bardzo łamaną „polszczyzną”!
Kościół w Maślakach / Butterhoiland. Fot. E.Steinke.Zunächst wurde 1923/24 die deutsche Schule, an der bis dahin ein deutscher Lehrer wirkte, der zugleich die Geschäfte des Kantors versah, von den Polen übernommen und mit einer polnischen Lehrkraft besetzt. Notgedrungen mußte die Gemeinde ein neues Gemeindehaus mit Konfirmationssaal erbauen, welches 1925/26 fertiggestellt war. Der weg zur Verselbständigung schien frei, doch es fehlten jetzt Seelsorger und man mußte weiter warten. Endlich im Jahre 1940 war es soweit, daß Pfarrer Jacob Roßnagel (heute in Kanada) als erster selbständiger Pastor von Butterholland bestätigt wurde, dem nach kurzer Zeit Pastor Herbert Schaupp, heute in Wärttenberg folgte. Letzterer konnte sich freilich ebenfalls nur Monate der Gemeinde erfreuen, denn er wurde zur deutschen Wehrmacht einberufen, sodaß seine Gattin die nötigsten pfarramtlichen Geschäfte verrichten mußte welchen Dienst się in Treue und Sorgfalt bis zum Zusammenbruch ausgeführt hat. Die Gottesdienste hielt wiederum der Pfarrer aus Konin.
Maslaki/ Butterholland hatte das Ziel, die Selbständigkeit erreicht und konnte jetzt Rückschau halten auf sein Werden und Wachsen. An diesem hatten nicht zuletzt die Kantoren ihren hohen Anteil. Hier einige Namen, die mir in Erinnerung sind: Fiedler, Münch, Adam, Belinke, Lorenz, Jesse, Ernst, Greger, Nikolai, Weber und Mielke. Daß die Arbeit der Seelsorger nicht leicht war, muß ausdrücklich erwähnt werden. Denn der weite Weg aus Konin, der mit Pferdegespann zurückgelegt werden mußte, war mit viel Zeit und Strapazen verbunden; dennoch haben die Pastoren stets freudig mit dem Worte Gottes genent und sich in Kummer und Bedrängnissen der Gemeindeglieder zur Verfügung gestellt. Daß die Arbeit einen fruchtbaren Boden fand, ergibt sich schon aus dem zahlreichen Kirchenbesuch. Einmal im Monat und bei Feiertagen immer am Zweiten Feiertag wurden Abendmahlsgottesdienste gehalten. Der Tag der Konfirmation war von je her das Himmelfahrtsfest. An solchen Tage herrschte schon vom frühen Morgen an reger Verkehr im Dorf, die ganze Dorfstraße und dazu die Bauerngehöfte standen voller Gespanne, Kutschen, Britschken der auswärtigen Kirchenbesucher, die auch bei schlechtestem Wetter die meilenweiten Wege zum Kirche nicht scheuten. Das war damals eine andere Kirchlichkeit als heute! Drei – bis viermal im Jahr wurden auch die einzelnen Kantorate bereist, um das Alten und Schwachen die weite Strecke zu ersparen, ihnen das Wort Gottes zu verkündigen und das hl. Abendmahl zu reichen. Gleicherweise wie der Predigtgottesdienst am Hauport Maslaki waren die Lesegottesdienste in den Kantoraten am Sonn- und Festtagen sehr gut besucht, wurden dort die Betsäle und Friedhofe sorgfältig in Ordnung gehalten, wurde viel wert auf religiöse Veranstaltungen, Feiern und dergleichen gelegt, da diese Dinge immer die sichersten Garanten für die Pflege der Sprache, Sitten und Gebräuche waren. Es dürfte kaum glaublich erscheinen, daß trotz der vielen Jahre, da się in polnischen Umwelt lebten, die meisten Frauen der älteren Generation, wenn überhaupt, dann nur ein ganz gebrechliches „Polnisch” sprachen!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz