Zwyczaj „dyngusa” w drugi dzień Wielkanocy, przywieziony do Polski przez niemieckich kolonistów już w średniowieczu, został entuzjastycznie przyjęty przez Polaków, tak bardzo, że w końcu uznali oni „dyngusa” za „rzeczą typowo polską”! Jednak, podobnie jak zwyczaj malowania jajek lub wręczania cukierkowych jajek, które „zajączek wielkanocny” wkłada dzieciom do przygotowanych gniazdek w wielkanocny poranek, nie ma to żadnego związku z Polską.
W Zielone Świątki dziewczęta i kobiety ozdabiały swoje czyste okna kalmusem i gałązkami brzozy, a chłopcy i mężczyźni stajnie i dachy zielonymi gałązkami (przynajmniej w Wygorzele). Dla bydła i koni pozostawiano w Zielone Świątki najbardziej soczystą trawę lub białą koniczynę. Mogły się nimi delektować do woli. - Święto plonów obchodzono hucznie: w wielu regionach naszej ojczyzny zwyczajowo po zakończeniu żniw pleciono z źdźbeł zboża i kwiatów wieniec, który był przeznaczony dla gospodarza. Ten urządzał ucztę i świętował radośnie do późnej nocy. Po zebraniu ostatniego snopa zboża odbywała się impreza „Pimpek”. Wieczorem pracodawcy i pracownicy spotykali się, aby grać, pić i słuchać muzyki. Recytowano żniwne rymowanki, tańczono, żartowano, a na pożegnanie pracownicy otrzymywali swoją dźwięczną zapłatę.
Władze, kradzieże i zagrożenie pożarowe
Podobnie jak wszystkie wioski, również Wygorzele miały swojego sołtysa. Był on wybierany na trzy lata. Ponowny wybór był dozwolony. Podlegał bezpośrednio wójtowi, który sprawował urząd w Starej Sobótce. Wójt musiał pobierać podatki, organizować zaprzęgi („podwody”) do prac gminnych oraz dbać o porządek i spokój we wsi. Aby zapewnić bezpieczeństwo w nocy, ustanowił straż nocną w godzinach od 22:00 do 3:00. Każdy rolnik musiał pełnić tę służbę po kolei. Na znak pełnienia funkcji strażnika nocnego nosił drewnianą grzechotkę; później była to porządna laska z ozdobną głowicą. Strażnicy ci nie byli oczywiście w stanie zapobiec kradzieżom; tak więc nauczycielowi Henke skradziono w środku wsi z zamkniętej stajni krowę w zaawansowanej ciąży – strażnik nic nie zauważył, a krowy nie odnaleziono pomimo wszystkich poszukiwań i badań. W późniejszych latach zawodowi strażnicy nocni zastąpili rolników w tej uciążliwej służbie.
Znacznie większym zagrożeniem niż włamania i kradzieże było wszędzie zagrożenie pożarowe. Najmniejsze zaniedbanie mogło spowodować, że pokryte słomą budynki stanęły w płomieniach. Rolnicy szczególnie obawiali się burzy. Byli bezsilni wobec tej siły natury, modlili się w strachu i śpiewali pieśni błagalne, podczas gdy na zewnątrz nieustannie błyskały pioruny i grzmiały potężne grzmoty. Jakże często piorun uderzał to w drzewo, to w dom! Często był to zimny cios, ale gdy budynek się zapalił, był stracony, nawet jeśli odważni mężczyźni próbowali uratować przynajmniej żywe zwierzęta. Często kończyło się to niepowodzeniem; pies uwiązany na łańcuchu spalał się. Straż pożarna mogła jedynie zapobiegać rozprzestrzenianiu się iskier na inne obiekty. Wszystkie odbudowane stodoły, stajnie i domy mieszkalne były dla bezpieczeństwa pokryte dachówkami. Nie znano jeszcze piorunochronów.
Ciąg dalszy nastąpi
Dieser von den deutschen Kolonisten schon im Mittelalter nach Polen mitgebrachte Brauch des „Dünnguß" am zweiten Ostertage ist von den Polen begeistert übernommen worden, so begeistert, daß diese zuletzt sogar meinten, der "dyngus" sei eigentlich eine „urpolnische sache!" Was aber wie die Sitte der Bemalung der Eier oder des Schenkens von Zuckereiern, die der „Osterhase" den Kindern am Ostermorgen in die bereitgestellten Nester legt, keinesfalls zutrifft.
Zu Pfingsten schmückten die Mädchen und Frauen ihre sauberen Fenster mit Kalmus und Birkenzweigen, die Buben und Männer die Ställe und Dächer mit grünen Zweigen (jedenfalls in Wygorzele). Für Vieh und Pferde ließ man zu Pfingsten das saftigste Gras oder weißen Klee zurück. Daran durften sie sich nach Herzenslust laben. - Gebührand gefeiert wurde Erntedank: in vielen Gegenden unserer Heimat war es ja Sitte, daß nach der Beendigung des Mähens aus Getreidehalmen und Blumen ein Erntekranz geflochten wurde, der für den Wirt bestimmt war. Dieser gab ein Festmahl und m.n feierte fröhlich bis in die Nacht. War das letzte Fuder Getreide eingebracht, gab es den "Pimpek". Da waren Arbeitgeber und Arbeiter abends bei Spiel, Trank und Musik zusammen. Erntesprüche wurden aufgesagt, es wurde getanzt, gescherzt, und zum Abschied erhielten die Arbeiter ihren klingenden Lohn.
Obrigkeit, Diebstahls- und Feuersgefahr
Wie alle Dörfer hatte auch Wygorzele seinen Dorfschulzen. Er wurde jeweils auf drei Jahre gewählt. Wiederwahl war zulässig. Er unterstand unmittelbar dem Wójt, der in Alt-Sobotka amtierte. Der Dorfschulze mußte die Steuern einkassieren, veranlassen, daß die für Gemeindearbeiten befohlenen Gespanne ("Podwody") 'gestellt wurden, und ·im Dorfe für Ruhe und Ordnung sorgen. Um die Sicherheit in der Nacht zu gewährleisten, richtete er in der Zeit von 22 ·bis 3 Uhr eine Nachtwache ein. Der Reihe nach mußte früher jeder Bauer diese Wache übernehmen. Zum Zeichen seines Nachtwächteramtes trug er eine Holzknarre (Rätsche); später war es ein ordentlicher Stock mit einem verzierten Kopf. Diese Wachen konnten freilich Diebstähle nicht verhindern; so wurde dem Lehrer Henke mitten im Dorf aus dem abgeschlossenen Stall, eine hochtragende Kuh qestohlen – der Wächter hatte nichts gemerkt, und die Kuh wurde trotz allen Suchens und Forschens nicht wiedergefunden. In späteren Jahren lösten berufmäßige Nachtwächter die Bauern von dem beschwertlichen Wachdienst ab.
Weit größer, als die Einbruchs- und Diebstahlsgefahr war allenthalben die Feurgefahr. Bei der geringsten Fahrlässigkeit konnten die mitt Stroh gedeckten Gebäude in Flammen aufgehen. Besonders bangten die Bauern während eines Gewitters. Machtlos waren sie gegen diese Naturgewalt, beteten in ihrer Angst und sangen Bittlieder, während draußen unablässig die Blitze zuckten und gewaltige Donnerschläge niedergingen. Wie oft schlug es bald in einen Baum, bald in ein Haus ein! Oft war es ein kalter Schlag, aber wenn ein Gebäude brannte, war es verloren, wenn gleich mutige Männer versuchten, wenigstens das lebende Inventar zu retten. Auch das mißlang oft; der Hund an der Kette verbrannte. Die Feuerwehr konnte nur noch den Flug der Funken auf andere Objekte verhindern. Oie wiederaufgebauten Scheunen, Ställe, Wohnhäuser wurden vorsichtshalber mit Dachziegeln gedeckt. Blitzableiter kannte man noch nicht.
Wird fortgesetzt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz