W starej rodzinnej wsi.
Życie na wsi jest piękne. Życie w mieście jest wprawdzie znacznie wygodniejsze, oferuje więcej rozrywek, a nasi dawni rolnicy, którzy przenieśli się do miast, już dawno się o tym przekonali, zwłaszcza ich synowie, którzy zazwyczaj nie są już gotowi, aby tak jak ich ojcowie zajmować się rolnictwem – jednak w pamięci chętnie powraca się do dawnej wsi, wspominać ciężkie tygodnie pracy i radosne święta, ożywić w pamięci to, czym było własne gospodarstwo i co oznaczało dla rodziny. Postanowiliśmy więc opublikować reportaż o takiej niemieckiej wsi w środkowej Polsce: jest to Wygorzele w powiecie Lentchütz. Nauczyciel Julius Henke relacjonuje:
Na skrzyżowaniu dróg niemieckiej osady Wygorzele, dawniej zwanej Neu-Renneberg, stał drogowskaz. Na wschód wskazywał drogę do powiatu łęczyckiego, na zachód do Kłodawy (Tönningen) i Koła (Warthbrücken), na południe do Sobótki i Dombia nad Nerem, a na północ do Chodzecza i Przedacza (Moosburg). Na południe od wsi płynął strumień ReguIówka; tylko podczas ulewnych deszczy dostarczał on obficie wody, w przeciwnym razie był prawie suchy i można było bez problemu przejść przez rów porośnięty trzciną i trawą. Tylko podczas topnienia lodu i śniegu na wiosnę rów mógł stać się niebezpieczny, zalewając wówczas przyległe łąki i pola i „szalejąc”. Na brzegach Regulówki rosło wiele wierzb, olch i innych krzewów, które chroniły pola uprawne. Ptaki śpiewające budowały tam gniazda i wychowywały swoje młode na wiosnę.
Wysokie topole i krępe wierzby otaczały drogi wsi. Po prawej i lewej stronie rozciągały się żyzne pola uprawne, które były uprawiane dzięki pracowitości rolników. Pszenica i buraki cukrowe były tu zbierane w dużych ilościach. Jesienią rolnicy wozili buraki bezpośrednio do cukrowni w Ostrowie, a pszenicę i inne zboża do Łęczycy, gdzie sprzedawali je żydowskim handlarzom zboża.
Niemieckie gospodarstwa rolne miały tu zasadniczo kształt prostokąta. Dom mieszkalny stał frontem do ulicy, po lewej i prawej stronie domu znajdowały się obory i stajnie, a na wprost stodoła i szopa na narzędzia rolnicze wraz z chlewem i kurnikiem. Podwórze było wybrukowane kamieniami i otoczone drewnianym płotem. Niedaleko domu znajdowała się studnia zbudowana z kamieni polnych lub cegieł, a przy oborach – gnojowisko. Na każdym podwórzu znajdowała się toaleta. Przylegał do niego ogród owocowo-warzywny, w którym pracowicie brzęczało kilka rodzin pszczół.
Budynki były w większości zbudowane z gliny, tylko te ostatnio wzniesione z cegły palonej. Prawie wszystkie miały jednak tylko słomiane dachy, a drewniane stodoły były zawsze szczególnie narażone na pożar.
Gołębie, psy i koty były nieodłącznym elementem każdego gospodarstwa. Mieszkańcy Wygorzel bardzo lubili hodowlę koni, które były pielęgnowane z wielką starannością. Nie zaniedbywano również hodowli bydła, świń i drobiu. Najwięcej pieniędzy przynosiły świnie, bydło i cielęta. Rzeźnicy z Sobótki i innych większych miejscowości pojawiali się i po często trudnych targach, a także płacąc „kredyt za ogon”, robili interesy z rolnikami. Sprzedaż kurczaków, kaczek, gęsi i gołębi, a także jajek, masła i sera nie leżała jednak w gestii rolnika, ale gospodyni, która w ten sposób zdobywała niezbędną gotówkę.
Prawie każdy rolnik posiadał bryczkę i lśniące uprzęże dla koni. Chciano przecież reprezentować się i zakładano koniom eleganckie uzdy na przejażdżki do kościoła lub na wizyty; oczywiście „bryczkę państwową” używano również w dni ślubów, chrzcin i bierzmowań oraz innych ważnych wydarzeń życiowych.
Gospodarstwa były oddalone od siebie o 100 do 150 m. W centrum wsi, na małej łące, stała szkoła. Przed nią znajdowała się dzwonnica z dwoma dzwonami, duża grusza, dąb luterański z 1917 roku oraz inne drzewa i krzewy (patrz zdjęcie poniżej).
Im alten Heimatdorf.
Man lebt schön auf dem Lande. Wohl ist das Leben in der Stadt ungleich bequemer, es bietet viel mehr Zerstreuung, und unsere ehemaligen, in die Städte verschlagenen Bauern werden das längst herausgefunden haben, vor allem aber ihre Söhne, die gewöhnlich unter gar keinen Umständen mehr bereit sind, sich wie einst ihre Väter mit der Landwirtschaft abzuplagen - dennoch wird man in der Erinnerung gern einmal in das frühere Dorf einkehren, saurer Arbeitswochen und froher Feste gedenken, sich lebendig machen, was der eigene Hof war und für die Familie bedeutet hat, und so haben wir uns entschlossen, einen Bericht über solch ein deutsches Dorf in Mittelpolen zu bringen: es ist Wygorzele im Kreise Lentchütz. Lehrer Julius Henke berichtet:
Am Kreuzwege der deutschen Siedlung Wygorzele, früher Neu-Renneberg genannt, stand ein Wegweiser. Ostwärts wies er nach der Kreisstadt Lentschütz, westwärts nach Klodawa (Tönningen) und Kolo (Warthbrücken), südwärts nach Sobotka und Dombie am Ner und nordwärts endlich nach Chodecz und Przedecz (Moosburg). Südlich des Dorfes floß ein Bächlein vorbei, die ReguIówka; es spendete nur bei vielem Regen reichlich Wasser, ansonsten war es fast trocken, und man konnte ohne weiteres den mit Schilf und Gras bestandenen Graben überqueren. Nur bei der Eis- und Schnee-schmelze im Frühjahr konnte der Graben gefährlich werden, er überflutete dann die anliegenden Wiesen und Felder und „spielte verrückt". An den Ufern der Regulówka standen und schützend das Ackerland viele Weiden, Erlen und anderes Gebüsch. Da hatten die Singvögel ihre Nester gebaut und zogen im Frühling ihre Jungen auf.
Große Pappeln und stämmige Weiden umsäumten die Wege des Dorfes. Rechts und links breitete sich fruchtbarer Ackerboden aus, der mit bäuerlichem Fleiß bebaut wurde. Weizen und Zuckerrüben wurden hier reichlich geerntet. 'Im Herbst fuhren die Bauern ihre Rüben direkt in die Zuckerfabrik nach Ostrowo, den Weizen und das andere Getreide nach Lentschütz, wo sie es an jüdische Getreidehändler verkauften.
Die deutschen Bauernhöfe hier hatten grundsätzlich die Form eines Rechtecks. Das Wohnhaus stand mit dem Giebel zur Straße, links und rechts des Hauses waren ein Vieh- und Pferdestall, geradeaus Scheune und Ackergeräte-Schuppen mit Schweine- und Geflügelstall. Der Hof war mit Steinen gepflastert und mit einem Holzzaun umgehen. Unweit des Hauses befand sich ein aus Feldsteinen oder Ziegeln gemauerter Ziehbrunnen und an den Ställen die Mistgrube. Aborthäuschen gab es auf jedem Hof. Ein Obst- und Gemüsegarten schloß sich an, in dem auch einige Bienenvölker emsig summten.
Die Gebäude waren vorwiegend aus Lehm, nur die in der letzten Zeit errichteten aus Brandziegel. Fast alle aber hatten nur Strohdächer, und die hölzernen Scheunen waren immer besonders feuergefährdet.
Tauben, Hunde und Katzen gehörten zu jedem Bauernhofe. Für Pferdezucht hatten die Wygorzeler viel übrig, die Tiere wurden mit großer Sorgfalt gepflegt. Die Vieh-, Schweine- und Geflügelzucht wurde auch nicht vernachlässigt. Scheine, Rinder und Kälber brachten das meiste Geld. Die Metzger aus Sobotka und anderen größeren Orten erschienen und machten mit den Bauern nach oft hartem Feilschen und auch Zahlen von „Schwanzgeld" ihre Geschäfte. Der Verkauf von Hühnern, Enten, Gänsen und Tauben, wie auch von Eiern, Butter und Käse hingegen lag nicht in den Händen des Bauern, sondern der Bäuerin, die dadurch zu dem nötigen Kleingeld kam.
Fast jeder Bauer besaß eine "bryczka" (Kutsche) und ein blitzblankes Pferdegeschirr. Man wollte schließlich auch einmal repräsentieren und legte das feine Zaumzeug den Pferden für die Fahrt zur Kirche an oder zu Besuchsfahrten; natürlich benutzte man die "Staatskutsche" auch an Hochzeits-, Tauf- und Konftirmationstagen und sonstigen Höhepunkten des Lebens.
Die Höfe lagen in Abständen von 100 bis 150 m auseinander. In der Mitte des Dorfes stand auf einer kleinen Wiese das Schulhaus. Davor ein Glockenturm mit zwei Glocken, ein großer Birnbaum, eine Luthereiche aus dem Jahre 1917 und andere Bäume und Strächer (siehe obiges Bild)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz