Bomby na nasz kościół w Zgierzu
Było to 8 września 1939 roku. Kampania Hitlera przebiegała dotychczas zgodnie z planem. Niemieckie wojska znalazły się głęboko w Polsce. Wybuchają zacięte walki, ponieważ napotykają one masy polskiej armii polowej. W wielkim łuku Wisły zapowiada się decydująca bitwa. Jej głównym punktem będzie Bzura.
W piątek rano nad Zgierzem pojawiają się cztery niemieckie samoloty. Nasz rodak Leopold Neumann jest właśnie w swoim ogrodzie. Jest właścicielem domu przy ulicy Piłsudskiego 62, w którym znajduje się tkalnia jego szwagra Artura Schneidera i rzeźnia Johanna Rode. Nieruchomość znajduje się około 500 metrów od kościoła ewangelickiego.
Neumann obserwuje samoloty z krzyżem na dziobie i widzi, jak przygotowują się do ataku. W tym momencie spadają bomby. Rzuca się na ziemię, drży jak liść, myśląc, że lada chwila spadnie na niego bomba. Uderzenia są tak blisko, że szyby dzwonią, a zaprawa murarska leci w powietrze.
Bomby trafiły w kościół. Ściany świątyni nadal stoją, choć są całkowicie pochylone. Ale nigdy więcej nie odbędzie się tu nabożeństwo. Z sali konfirmacyjnej zniknęła cała tylna ściana, zginął kantor Krusche, niemiecki kantor, zabity przez niemieckie bomby. Nienaruszona pozostała plebania, ocalała również wieża dzwonnicza.
Dzwony mogą znów wzywać wiernych na nabożeństwa po tym, jak „bracia z Rzeszy” wkroczyli do miasta w niedzielę 10 września o godz. 10 rano. Ku radości naszych rodaków, dla których polskie rządy dobiegły końca, na zawsze, jak zapewne sądzą...
Nie mogą jednak już spotykać się w zwykłym miejscu, aby uczestniczyć w nabożeństwach. Baptyści zezwalają na wspólne korzystanie z ich kaplicy przy ul. Narutowicza, która wkrótce zostanie przemianowana na Glückstraße. Ewangelicy są zasmuceni, ponieważ ich kościół został przed wojną odnowiony. Poświęcili na to wiele złotych. Kopuła została pozłocona około 1932 roku przez starego Wagnera.
Były mistrz piekarski Heinrich Martz, który posiadał piekarnię przy Placu Piłsudskiego (później Adolf-Hitler-Platz), opowiada, że w kwietniu 1940 roku wraz z polskimi robotnikami rozebrał pozostałości kościoła. Gruz został usunięty, a drewno sprzedane. Plac pozostał jednak pusty. Tylko dzwonnica nadal przypominała o dawnym domu Bożym.
Zbombardowany kościół w Zgierzu.
Jest to zdjęcie od strony zachodniej (ulica Narutowicza). Krzyż zniknął, okna są wybite. Po lewej stronie zdjęcia, przy ulicy Piłsudskiego, znajdowało się wejście. Za zdjęcie dziękujemy naszej rodaczce Elmie Mattner.
Die gebombte Kirche in Zgierz.
Es ist eine Aufnahme von der Westseite (Narutowicza-Straße). Das Kreuz ist weg, die Fenster sind ausgeschlagen. Auf der linken Seite des Bildes, an der Piłsudskiego-Straße, war der Eingang. Für die Aufnahme danken wir der Landsmännin Elma Mattner.
Bomben auf unsere Kirche in Zgierz
Es war am 8. September 1939. Hitlers Feldzug ist bisher programmgemäß
verlaufen. Die deutschen Truppen stehen tief in Polen. Harte Kämpfe entbrennen,
denn sie stoßen auf die Masse des polnischen Feldheeres. Im großen Weichselbogen
deutet sich die entscheidende Schlacht an. Sie wird ihre Schwerpunkte an der
Bzura haben.
Ueber Zgierz erscheinen an diesem Freitagvormittag vier deutsche
Flugzeuge. Unser Landsmann Leopold Neumann ist gerade in seinem Garten. Er besitzt
das Haus in der ul. Pilsudskiego 62, in dem sich die Weberei seines Schwagers
Artur Schneider und die Schlachterei des Johann Rode befinden Das Grundstück
liegt ungefähr etwa 500 Meter von der evangelischen Kirche entfernt.
Neumann beobachtet die Flugzeuge mit dem Balkenkreuz, sieht,
wie sie zum Angriff ansetzen. Da fallen auch schon Bomben. Er wirft sich auf die
Erde, zittert wie Espenlaub, denkt jeden Augenblick, nun trifft es dich. Die
Einschläge liegen so nahe, daß Scheiben erklirren, Mörtel fliegt.
Die Bomben haben die Kirche getroffen. Die Mauern des Gotteshauses
stehen zwar noch, ganz schief. Aber hier wird nie wieder eine Andacht stattfinden.
Vom Konfirmandensaal ist auch hinten die ganze Wand weg, Kantor Krusche tot,
ein deutscher Kantor, umgekommen durch deutsche Bomben. Unversehrt ist noch das
Pastorat, heil geblieben auch der Glockenturm.
Die Glocken können wieder zur Andacht rufen, nachdem die „Brüder
aus dem Reich" am Sonntag, dem 10. September, um 10 Uhr vormittags in die
Stadt eingezogen sind. Zur Freude unserer Volksdeutschen, für die die polnische
Herrschaft vorbei ist, für immer vorbei, wie sie wohl denken .. ,
Zur gottesdienstlichen Erbauung können sie an der gewohnten
Stätte allerdings nicht mehr zusammenkommen. Die Baptisten erlauben die Mitbenutzung
ihrer Kapelle in der ul. Narutowicza, die alsbald in Glückstraße umbenannt
wIrd. Die Evangelischen trauern, denn ihre Kirche war vor dem Kriege noch
renoviert worden. Sie hatten so manchen Zloty dafür gespendet. Die Kuppel hatte
um 1932 noch der alte Wagner vergoldet.
Der frühere
Bäckermeister Heinrich Martz, der seine Bäckerei am Plac Piłsudskiego besaß (nachher
Adolf-Hitler-Platz) berichtet, daß er die Reste der Kirche im April 1940 mit
polnischen Arbeitern abgebrochen hat. Der Schutt wurde weggeräumt und das Holz
verkauft. Der Platz blieb jedoch leer. Nur der Glockenturm kündete weiterhin
von dem gewesenen Gotteshaus.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz