poniedziałek, 15 listopada 2021

Stara Gadka - Gräberberg - Wiatrak - Młyn - Łódź - Litzmannstädter Zeitung - 1943

 


Litzmannstädter Zeitung mit dem amtlichen Bekanntmachungen für Stadt und Kreis Litzmannstadt. 1943-03-16 Jg. 26 nr 75

                                                Symbol płodności naszej ziemi.
           Wstawiennictwo za ostatnim wiatrakiem w Łodzi na południu naszego miasta. 

Stary wiartak przy ulicy Rzgowskiej. Tzw. dom młyński sięga do ziemi i dlatego nie może już się obracać. (Zdjęcie: B. Anders)


    Ktoś kiedyś nazwał wiatraki pomnikami chleba ludzkości. Jest to trafne określenie tych symboli płodności, które wciąż licznie wznoszą się nad rozległymi, żyznymi polami naszego Kraju Warty. Ostatnie lata przyniosły jednak wielką śmierć wiatraków. Zniknęło wiele wiatraków, których łopaty jeszcze kilka lat temu pracowicie obracały się na wietrze. Dawni mieszkańcy Łodzi pamiętają jeszcze wieniec wiatraków, który otaczał nasze miasto. Wszystkie, z wyjątkiem jednego, padły ofiarą nowych czasów, które uczyniły pracę wiatraków nieopłacalną na rzecz młynów parowych i motorowych. Ten jeden wiatrak, który się zachował, stoi na południe od Łodzi w pobliżu drogi wojskowej, przy wiejskiej drodze do Rzgowa. Nie funkcjonuje od czasów przedwojennych. Jego puste skrzydła zawsze patrzą w tym samym kierunku, ponieważ nie jest już obrócony. Jest to Bockmühle, który wznosi się w tym pagórkowatym terenie. Jak wszystkie niemieckie młyny, stoi on na kozłowych podporach, a cały jego korpus można obracać wokół pionowego stojaka - drzewa, dzięki czemu można go ustawić w odpowiednim kierunku wiatru. W przeciwieństwie do nich, młyny holenderskie są zbudowane w taki sposób, że tylko dach, maska, może obracać się wraz z łopatami. Ze wzgórza wiatraków nasz wzrok sięga daleko w głąb. Nieopodal wznosi się czerwony kolos kościoła w Chojnach, którego dwie wieże przypominają wieże czcigodnego krakowskiego kościoła Mariackiego, dawnego niemieckiego kościoła nadwiślańskiego. Biała budowla przypominająca starożytną egipską świątynię, znajdująca się niedaleko, to stacja pomp miejskich wodociągów. W tle wznosi się las kominów fabrycznych Litzmannstadt.  

Po naszej lewej stronie wzgórze z grobami. Wysokie wzgórze za nami to wzgórze 222, z którego bateria kapitana Lancelle'a ostrzelała miasto szrapnelami 21 listopada 1914 roku. Umożliwiło to 5. pułkowi piechoty gwardii pod dowództwem aktualnego dowódcy NS Reichskriegerbund, generała Reinhardta, posunięcie się do południowego skraju miasta i spowodowanie znacznego zaniepokojenia Rosjan. Jest to więc historyczny grunt, na którym stoimy. Historia i romans łączą się tutaj na Mühlenbergu. Szkoda by było, gdyby ten wiatrak podzielił los swoich licznych sióstr i został zburzony. Tam, gdzie znika wiatrak, krajobraz traci żywe ogniwo. Strata ta byłaby szczególnie bolesna tutaj, u południowego wylotu miasta, gdzie nagie wzgórza tchną pustkowiem. Nie tylko wielkie zabytki artystyczne muszą być chronione. Także wiatraki, świadkowie przyziemnego rzemiosła - młynarze tutaj w kraju od niepamiętnych czasów byli w większości Niemcami! - powinny być zachowane tak długo, jak to możliwe. Dlatego też podejmujemy walkę o ten ginący symbol płodności naszej nadwarciańskiej ziemi i pomnik ginącego rzemiosła. Zakupiony przez miasto ostatni wiatrak z Łodzi może jeszcze przez wiele lat służyć jako schronisko młodzieżowe lub Dom Młodzieży Hitlerowskiej, a jednocześnie być ozdobą bohaterskiego krajobrazu bitwy o Łódź. 



                                          Symbol der Fruchtbarkeit unserer Erde.

             Fürsprache für die letzte Windmühle von Litzmannstadt im Süden unserer Stadt.  

Irgendwer hat einmal die Windmühle n Brotdenkmäler der Menschheit genannt. Das ist eine treffende Bezeichnung für diese Symbole der Fruchtbarkeit, die sich über den weiten fruchtbaren Äckern unseres Warthelandes noch in reicher Anzahl erheben. Allerdings: die letzten Jahre haben ein großes Windmühlensterben gebracht. Viele Windmühlen sind verschwuden, deren Flügel sich noch vor wenigen Jahren fleißig im Wind gedreht hatten. Alte Litzmannstädter erinnern sich noch an den Kranz von Windmühlen, der früher unsere Stadt umgab. Sie sind bis auf eine einzige der neuen Zeit zum Opfer gefallen, die den Betrieb von Windmühlen zugunsten von Dampf und Motormühlen unwirtschaftlich werden ließ. Diese eine Windmühle, die sich noch erhalten hat, steht im Süden von Litzmannstadt hart an der Heerstraße, an der Landstraße nach Rzgow. Sie ist schon vor dem Krieg nicht mehr im Betrieb gewesen. Ihre leeren Flügel schauen immer nach der gleichen Richtung, weil sie nicht mehr gedreht wird. Es ist eine Bockmühle, die sich in jener hügeligen Gegend erhebt. Wie alle deutschen Mühlen steht sie auf bockartigen Streben und ist mit ihrem ganzen Gebäudekörper um einen vertikalen Ständer, den Hausbaum, drehbar, so daß sie in die jeweils passende Windrichtung gestellt werden kann. Im Gegensatz hierzu sind die holländischen Mühlen so gebaut, daß nur das Dach, die Haube, mit den Flügeln drehbar ist. Weit schweilt unser Blick vom Windmühlenhügel in die Runde. Ganz nahe erhebt sich der rote Koloß der Kirche von Chojny, deren beide Türme an die der altehrwürdigen Krakauer Marienkirche, der einstigen deutschen Kirche der Weichselstadt, erinnern. Das einem altagyptischen Tempel gleichende weiße Bauwerk unweit davon ist die Pumpstation des städtischen Wasserwerks. Im Hintergrund erhebt sich der Wald der Fabrikschornsteine von Litzmannstadt.

Links von uns liegt der Gräberberg. Der hohe Hügel hinter uns ist die Höhe 222, von der aus die Batterie des Hauptmanns Lancelle am 21. November 1914 die Stadt mit Schrapnells beschoß. Dadurch ermöglichte sie, daß das 5. Garde-Infanterie-Regiment unter dem Kommando des heutigen Führers des NS.- Reichskriegerbundes, General Reinhardt, bis an den Südrand der Stadt vorstoßen und die Russen erheblich beunruhigen konnte. Es ist also historischer Boden, auf dem wir stehen. Geschichte und Romantik reichen sich hier auf dem Mühlenberg die Hand. Es wäre schade, wenn auch diese Windmühle das Schicksal ihrer vielen. Schwestern teilen und abgebrochen werden sollte. Wo eine Windmühle verschwindet, dort geht der Landschaft ein lebendiges Glied verloren. Ganz besonders schmerzlich wäre der Verlust hier am südlichen Ausgang der Stadt, wo nackte Hügel trostlose Öde atmen. Nicht nur große Kunstdenkmäler müssen geschützt werden . Auch- die Windmühlen, diese Zeugen eines bodenständigen Gewerbes — die Müller hier im Land sind von alters her meistens Deutsche gewesen ! — sollen uns möglichst lange erhalten bleiben. Darum brechen wir hier eine Lanze für dieses dem Tod verfallene Symbol der Fruchtbarkeit unserer wartheländischen Erde und Denkmal eines aussterbenden Handwerks. Von der Stadt angekauft, kann die letzte Windmühle von Litzmannstadt als Jugendherberge oder Hitler-Jugend-Heim noch lange Jahre Dienst tun und zugleich der heroischen Landschaft der Schlacht bei Litzmannstadt zum Schmuck gereichen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz