poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Kołomyja - Ukraina - Kresy - Działo się...- Łódzka prasa - Echo - 1922-34 - cz.2

 Działo się Kołomyi - Ukraina  - Echo łódzkie




Echo. 1934-12-21 R. 10 nr 349



Napad zamaskowanych bandytów na mieszkanie kierownika szkoły. 

KOŁOMYJ A 21.12. W powiecie kołomyjskim przez szereg miesięcy nie było ani jednego napadu rabunkowego aż do początku bm. Obecnie w ciągu jednego tygodnia co dzień prawie powtarzają się napady. Tajemniczo przedstawia się sprawa napadu na mieszkanie p. Filasowej, kierowniczki szkoły na przedmieściu kołomyjskiem Diatkowice. Kierowniczka mieszkająca w budynku szkolnym, wyjechała wraz z nauczycielką na konferencję do Kołomyi , zostawiając w domu dzieci same, gdyż mąż pani Filasowej jest również zajęty w Kołomyi, jako urzędnik Rady Powiatowej. W godzinę po wyjeździe Filasowej przybyli dwaj zamaskowani osobnicy, którzy mimo gwałtownego płacvzu dzieci, przeszukali skrupulatnie całe mieszkanie, nie zabierając jednak niczego, choć mieli w ręku biżuterię. - 
Kiedy dzieci wszczęły krzyk spłoszeni bandyci ulotnili się. Podobno napastnicy szukali broni, której jednak nie znaleźli.
========================================================================

Echo. 1931-07-23 R. 7 nr 199


Autobus mknący bez szofera powodem szeregu wypadków.  

Z Kołomyi donoszą: Szofer z Kosowa, Jan Pilch, spowodował mimowoli śmierć człowieka na dojeździe kolejowym przed dworcem w Kołomyi, wśród następujących okoliczności. Pilch chciał puścić w ruch motor swego autobusu przez zakręcenie korbą. Wskutek nieostrożności zwolnił on poprzednio wszystkie hamulce i bezpieczniki. Nieostrożność ta dala wynik nieoczekiwany przez niego. Mianowicie korba motoru wskutek zapalenia się gazów odrzuciła w bok szofera, a autobus, niczem niehamowany ruszył z miejsca pełnym pędem. Pod koła rozszalałego autobusu dostał się 64-letni Jakób Jaworski, eksporter nierogacizny w Kołomyi. Doznał on zgniecenia klatki piersiowej i naruszenia kręgosłupa. Odwieziony do szpitala powszechnego — zmarł po kilkugodzinnych męczarniach. Drugą ofiarą padł przechodzący właśnie żołnierz, który odniósł szereg lżejszych obrażeń. Również zniszczone zostały stojące obok dworca dwie dorożki konne. Nakoniec zatrzymał się rozszalały autobus na żelaznych słupkach przed dworcem i dopiero teraz zdołał go szofer opanować. Szczególnemu szczęściu przypisać naleźy małą liczbę ofiar, a między innemi także i tej okoliczności, że motor był nastawiony na słaby bieg oraz mniejszemu, niż zwykle o tej porze ruchowei pasażerskiemu.
========================================================================

Echo. 1935-06-22 R. 11 nr 172


                                HEJŻE NA CZAROWNICĘ!

                              CIEMNOTA WSI HACULSKIEJ


Z Kołotnyi donoszą:
We wsi huculskiej Berezów w powiecie kolomyjskim rozpowszechniona jest wiara w czarownice. W związku z tym zabobonem zdarzył się następujący wypadek: Do niejakie] Anny Drohomireckiej, zażywającej sławy czarownicy, przyszła niejaka Julja Romańczycowa i prosiła ją, by odwiedziła natychmiast jej ciężko chorego męża, który chciał zasięgnąć jej porady. W mieszkaniu Romańczyców spostrzegła Drohomirecka, że została zwabiona w zasadzkę, gdyż Romańczyc nie był wcale chory, lecz rzucił się na starą kobietę i powalił ją na ziemię, żona jego zaś związała jej nogi rzemieniem, a dokoła jej szyi założyła pętlicę i poczęła ją z całych sił dusić. Następnie zgięła głowę półprzytomnej „czarowmcy'' twarzą do ziemi i chwyciła siekierę, która zamierzała ściąć Drohomireckiej głowę. W tym momencie nadszedł niejaki Kiceluk, który zawołał głośno: „szandary idut" Romańczycowa na chwilę odstąpiła od kobiety, z czego skorzystał wieśniak i ją rozbroił. Romańczycowa stanęła przed sądem okr. w Kołomyi. Oskarżona zeznała, że była przekonana, że „czarownica" rzuciła na jej męża czary, które spowodowały u niego chorobę i za to chciała ją ukarać. Sąd skazał Romańczycowa w uwzględnieniu jej ciemnoty na 7 mies. więzienia.
=======================================================================

Echo. 1934-09-13 R. 10 nr 251



Złodzieje utopili dozorcę sadu. Nocna wyprawa po cudze owoce.

Z Kołomyi donoszą: Potworna zbrodnia została dokonana w nocy w miejscowości Soroki (pow. Kołomyja). Złodzieje którzy prawdopodobnie chcieli kraść owoce w sadzie inż. J. Marmarosza, zabili dozorcę sadu, Szymona Vogla, w ten sposób, że wrzucili go do wielkiego zbiornika gnojówki, znajdującego się na folwarku inż. Marmorosza. Strażnik utonął w zbiorniku głębokim na 4 metry, a zwłoki jego znaleziono przypadkowo. Posterunek P. P. w Winogradzie przytrzymał w związku z tem niejakiego Maksyma Jurczaka, w którego towarzystwie widziano denata kilka godzin przed mordem. Bestjalska zbrodnia wywołała wstrząsające wrażenie w całej okolicy.
=======================================================================

Echo. 1934-08-30 R. 10 nr 237


Krzyk tonących kobiet pchnął ucznia w objęcia śmierci
Kołomyja, 30 sierpnia. Zdarzył się w Kołomyi tragiczny wypadek na rzece Prut, na t. zw. plaży oskrzesinieckiej. W miejscu, gdzie znajduje się prom, poczęły tonąć dwie kobiety. Krzyk ich usłyszał stojący na prawym brzegu uczeń 8 klasy gimn., Michał Guluk i natychmiast rzucił się na pomoc. Równocześnie pośpieszyli tonącym z pomocą absolwenci gimn. I., Eug. Botullński i Adam Szpakowski, którzy wyciągnęli tonące kobiety na brzeg. W tej samej chwili zauważyli, że Guluk, który był świetnym pływakiem, znikł; przypuszczali więc, że nurkuje. Gdy G. nie wypłynął, poczęli go szukać w 6-metrowej głębi, jednakowoż bez skutku. Zwłoki ś. p. Guluka wydobyto na drugi dzień. Okazało się, że uczeń doznał spowodu wysiłku — ataku serca.  
========================================================================


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz