czwartek, 5 sierpnia 2021

Kołomyja - Ukraina - Kresy - Działo się...- Łódzka prasa - Echo - 1930-38 - cz.4

 

Echo. 1929-05-24 R. 5 nr 125





Truciciel polskich żołnierzy . Chleb z mąki rozrabianej wodą deszczową sprzedawał 49-mu pp. niesumienny dostawca.

Kołomyja 24. 5. (Od wł . k.) W 49 p: p. w Kołomyi wykryto poważne nadużycia przy dostawie chleba dla wojska. Nadużyć tvch dopuszczał się niejaki Walberg. który od dłuższego czasu był w kontakcie z władzami wojskowemi. Walberg przy pomocy zaufanych piekarzy robił specjalną mieszankę chleba, która sprzedawał wojsku jako artykuł pierwszej jakości. Walberg w swej bezczelności posunął się tak daleko, że do rozrabiania maki używał wody deszczowej. Nadużycia zostały wykryte dzięki sprzeczce wspólników. Walberga aresztowano. Dalsze dochodzenie prowadzi żandarmerja. Ostatnio jak 
stwierdzono kilkudziesięciu żołnierzy musiano ulokować w szpitalu z powodu zatrucia. 

 

========================================================================

Echo. 1937-07-19 R. 13 nr 199





MIAŁA, CZY NIE MIAŁA? Powikłana Historia.

Z Kołomyi donoszą: Przed kilku dniami zjawiła się w wydziale śledczym policji w Kołomyi 14-!etnia mundantka adwokacka Maria X. i złożyła sensacyjne doniesienie, iż w czerwcu tego roku w Stanisławowie urodziła dziecko, którego ojcem jest osoba zajmująca znaczne stanowisko społeczne w Kołomyi, a której nazwisko podała. Zeznania te wydawały się prawdziwe, nawet dziecko młoda matka okazała policji. Stwierdzono, że w Stanisławowie ochrzciła je dziewczyna na obce nazwisko, widocznie w tym celu, aby ludzie się o jej „wypadku" nie dowiedzieli. Przeciw ojcu wszczęto wobec tego 
dochodzenia o zbrodnię wobec nieletniej Jednakże obecnie sprawa przybrała sensacyjny zwrot! Oto. policja aresztowała pod zarzutem zabójstwa matkę owej muntlantki, utrzymując, że ona zamordowała dziecko swej nieletniej córki. Okazało się mianowicie w międzyczasie, że zjawiła się kobieta, która udowodniła, że dziecko wskazane przez młodocianą mundantkę jest jej dzieckiem i że „pożyczyła" ona je młodocianej matce w celach bliżej nieznanych. Ponieważ badanie biegłych lekarzy wskazuje na to, że mundantka stała się rzeczywiście matką, przeto narzuciło się pytanie, co się z noworodkiem stało. Aresztowana matka owej mundantki uporczywie utrzymuje, że jej córka dziecka nie miała. _
=========================================================================

Echo. 1932-02-06 R. 8 nr 37




Nierozsądna brawura dwóch żołnierzy. Jeden poniósł śmierć — drugi dogorywa .

Kołomyja. 6 lutego. Dwaj żołnierze z 30 pp. wyjechali ze Stanisławowa pośpiesznym pociągiem w stronę Kołomyi. Po drodze postanowił; zwiedzić jeszcze wieś Turke. Z powodu tego, że pocąg pośpieszny na stacji w Turce nie staje, obaj wyskoczyli z pociągu, jednak tak nieszczęśliwie, że jeden z nich, nieustalonego nazwiska, poniósł śmierć na miejscu. drugi natomiast odniósł cieżke obrażenia cielesne i dogorywa w szpitalu.  
=========================================================================

Echo. 1936-11-16 R. 12 nr 319




Auto komendanta straży granicznej WPADŁO Z MOSTU DO RZEKI

KOŁOMYJA 16.11. Wczoraj o godzinie 21,15 zaalarmowano miasto nasze o nieszczęśliwym wypadku, jaki zdarzył się na moście nad Prutem, łączącym Kołomyję z Wierbiążem. O tej porze jechał autem od strony Wicrbiąża komendant straży granicznej kom. St. Cechojecki wraz z żoną i dzieckiem. Komisarz orientował się według toru kolejowego. W pewnym momencie, gdzie droga rozwiodła się, tuż nad Prutem, komisarz wjechał .na most j z nieustalonych po wodów runął wraz z autem ze znacznej wysokości do wody. Tonących wyratowało pogotowie PKP. Komisarz wyszedł bez szwanku, natomiast dziecko jest ciężko ranne.
=========================================================================

Echo. 1938-09-09 R. 14 nr 250


CZY ZASKRZYPI SZUBIENICA W KOŁOMYI?

Z Kołomyi donoszą:  Przed senatem karnym Sądu Okręgowego w Kołomyi toczy się proces, który zakończyć się może wyrokiem śmierci. Na ławie oskarżonych zasiadł zimny i cyniczny zbir Bazyli Sorochin, oraz 4 osoby, oskarżone o to , że wynajęły go do zamordowania niejakiej Haffi Smodczuk.
W r. 1925 niejaka Maria Smodczuk urodziła nieślubne dziecko, a wyrokiem sądu kosowskiego ojcem tego dziecka został uznany zamożny gospodarz, Bazyli Oleniuk. Opiekunką dziecka została 
ustanowiona babka dziecka, Hafia Smodczuk, która w r. 1937 zaskarżyła Oleniuka do sądu o wypłacenie zaległych rat alimentacyjnych. Okazało się, że Oleniuk przepisał cały majątek na swą żonę. Sąd unieważnił akt darowizny i zasądził Oleniuka na zapłatę około 2000 złotych. W Oleniukach rosła nienawiść do energicznej opiekunki dziecka. Początkowo toczyły się pertraktacje o ugodowe załatwienie pretensyj, w końcu Smodczukowa oświadczyła, że o wysokości sumy zadecyduje, gdy odbierze w Kosowie wyrok na piśmie. Ten pisemny wyrok wydawał się Oleniukom najgroźniejszy. W ich ciemnym umyśle zrodził się obłędny wniosek: jeśli zginie stara Smodczukowa i zniszczy się wyrok, to nie trzeba będzie za grzech młodości zapłacić.W Kołomyi poznali człowieka gotowego za pieniądze zamordować nawet własną matkę, Bazylego Sorochana. Obiecali mu zapłacić dużo pieniędzy za zamordowanie starej kobiety. Przez miesiąc Sorochan przebywał u nich, aż się zdażyła okazja; W marcu 1938r. Smodczukowa wybrała się do Kosowa do sądu po wyrok, a w drodze powrotnej Sorochan w lesie ją zamordował. Siekierą, wręczoną mu przez swych mocodawców, rozpłatał jej czaszkę i zabrał jej - wyrok. "Łup" ten zaniósł do Ołeniuków, którzy ucieszyli się, że pozbyli się wroga i dla ostatecznego unicestwienia sprawy alimentacyjnej, wyrok spalili.
Niedługo cieszyli się wolnością; w trzy dni później zostali aresztowani, gdyż słusznie policja przypuszczała, że tylko im mogło zależeć na śmierci starej kobiety. W dwa tygodnie później do domu Ołeniuków zgłosił się morderca ponownie - po nagrodę. Zastał jednak tylko starą krewną aresztowanych Ołeniuków, która mu dała 10 złotych i kazała poszukać świadków, którzyby potwierdzili jego alibi. Sorochan jednak miast tego począł się ukrywać i to zwróciło na niego uwagę policji. Schwytano go w momencie, gdy krążył koło domu Ołeniuków. Gdy zbrodniarz widział, że poszlaki przemawiają przeciw niemu, przyznał się do okropnej zbrodni, na całe swe usprawiedliwienie podał, że namówili go Ołeniukowie, przecież porządni gospodarze, a on chciał zarobić.... Na rozprawie zeznań swych nie zmienił, a jedynie Ołeniukowie przeczą.
Rozprawa jest wyznaczona na dwa dni. Oskarżonym grozi wyrok śmierci.


             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz