wtorek, 5 kwietnia 2022

Feliks Bernas Lubecki - Armia Krajowa - SKARŻYSKO - SZYDŁOWIEC - Rękopis - 1939-45 - cz.8

 

    Gdzieś w końcu wiosny 1943 miały być egzaminy końcowe na Kursie. Trzeba było zdrowo wkuwać i to nocami, bo w dzień i praca i inne obowiązki konspiracyjne. Sporo trudu kosztowało mnie zgłębienie różnych regulaminów, w tym przeróżnych służb garnizonowych itd. Uczyłem się tego ze specjalnego podręcznika przedwojennego razem ze wspomnianym już kadetem i to gdzie… u mnie w biurze przez kilka nocy. Była to jednak spora bezmyślność, bo światło widać było, mimo zamkniętych okiennic. W razie czego miałem udawać nadrabianie zaległości w biurze, ale trzeba by było bardzo naiwnych żandarmów, by w to uwierzyli, zwłaszcza w tę moją asystę w”pracy”. Na szczęście i tym razem nie było tego „w razie czego”.

    Egzaminy przebrnąłem szczęśliwie i ukończyłem tę konspiracyjną Podchorążówkę ze stopniem kaprala podchorążego. Mój wykładowca i opiekun Kursu podporucznik Miernik został w jesieni 1943 aresztowany przez gestapo. Niestety nie znane mi są jego losy.

    Na wiosnę 1943, (było to w lipcu 1942 – nie byłem jeszcze w organizacji) do domu moich rodziców zawitał tajemniczy pan. Okazało się później, że był to stryj przyszłej żony mego brata Stefana – Tadeusz Krawczyk, pseudonimy „Wydra”, „Witek” i „Tadeusz”. Dowiedziałem się później, że miał on nawiązać w Skarżysku kontakty dla zainstalowania na tym terenie Komendy Okręgu Radomsko-Kieleckiego o kryptonimie „Rolnik”, wraz z całym sztabem, po jakiejś większej „wsypie” na terenie Radomia, gdzie mieścił się dotychczas. Zainstalowanie oznaczało mieszkania, pracę i inne alibi w warunkach całkowitej konspiracji. Chodziło przecież o wielu ludzi. Przypuszczam, że „Wydrę” do mojego ojca skierował brat mój Stefan. Po kilku dniach w domu rodziców zjawił się inny pan, którego mimo cywilnego ubrania czuć było wojskowym i to wysokiego stopnia – na milę. Istotnie był to Komendant Okręgu Radom-Kielce Armii Krajowej pułkownik „Daniel” - Stanisław Dworzak. Nie pamiętam, czy byłem obecny przy wizycie w mym domu Szefa Sztabu Komendy Okręgu – podpułkownika „Jana – Rawicza” - Jana Stenzla. Nie pamiętam go, choć wiele o nim słyszałem i wiedziałem w późniejszej służbie. Może wcale u nas nie był. To było prawdopodobne. Wiem, że ojciec mój pracował w komórce legalizacyjnej, że Komendantowi Okręgu i chyba nie tylko jemu załatwił pracę (na kolei).

    „Wydra” wiedział coś o mojej skromnej osobie, przypuszczam że od Wieśka Trojanowskiego. Musiałem przypaść mu do gustu, bo w zdumienie wprawiła mnie nominacja na kierownika Komórki Bezpieczeństwa Okręgu Radom-Kielce (miałem wtedy 20 lat). Była to bardzo duża odpowiedzialność, bowiem Komórka taka w zakresie swego działania miała, o ile dziś dobrze wszystko potrafię wymienić”

- wywiad defensywny i ofensywny.

- egzekutywę, a więc sekcję likwidacji konfidentów (i nie tylko).

- legalizację (praca, papiery – dokumenty osobiste, mieszkania itp.).

    Poznałem wtedy swego bezpośredniego zwierzchnika podporucznika „Adzika” - Antoniego Zboińskiego, z którym pracowałem na co dzień. Był to bardzo „równy” człowiek i chyba pracowało nam się dobrze. Musiałem dobrać sobie ludzi, zwłaszcza do sekcji likwidacyjnej. Byli to skromni i bardzo odważni młodzi ludzie. Narażali się przecież bardziej, aniżeli każdy z nas. Ich dowódcą był Witold Juhas – jeszcze o nim wspomnę później. Wyroki wykonywane były na zasadzie uprzednich drobiazgowych inwigilacji, zbierania dowodów, nabierania absolutnej pewności, ze nie może być pomyłki. Rozkaz wykonania akcji sekcja otrzymywała po nadejściu wyroku sądu podziemnego Armii Krajowej (korespondencja tajna była szczególnie pakowana) Były to cieniutkie bibułki z tekstem czasem szyfrowanym, opakowane w czarny obowiązkowo papier. Chodziło o to, by w wypadku zagrożenia wyrzucony czarny pakiecik mniej rzucał się w oczy. Z takich akcji na terenie miasta przypominają mi się trzy, z tego moja sekcja wykonała 3 wyroki (3 mężczyzn i kobieta).

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    Somewhere around the end of spring 1943, the final exams for the course were to be held. It was necessary to study hard, all at night, because during the day there was work and other underground duties. It cost me a lot of effort to study various regulations, including various garrison services and so on. I learnt this from a special pre-war textbook together with the above mentioned cadet, and where... at my office for a few nights. It was quite thoughtless, though, as the light could be seen, despite the closed shutters. If anything, I was supposed to pretend to be catching up at the office, but it would take very naive gendarmes to believe that, especially with this assistance of mine at "work". Fortunately, there was no "in case of emergency" this time either.

   I passed the exams successfully and graduated from this underground Officer Cadet School with the rank of corporal cadet. My lecturer and the Course tutor, Second Lieutenant Miernik, was arrested by the Gestapo in the autumn of 1943. Unfortunately I do not know his fate.

    In the spring of 1943 (it was July 1942 - I was not yet in the organisation), a mysterious man came to my parents' house. It turned out later that it was an uncle of my brother Stefan's future wife - Tadeusz Krawczyk, pseudonyms "Wydra", "Witek" and "Tadeusz". I later found out that he was to establish contacts in Skarżysko in order to install in that area the headquarters of the Radomsko-Kieleckie District, code-named "Rolnik", together with the whole staff, after some bigger "spill" in the area of Radom, where it had been located so far. Installation meant housing, work and other alibis in conditions of total conspiracy. After all, it was about many people. I suppose that "Wydra" was directed to my father by my brother Stefan. After a few days, another gentleman turned up at my parents' house. Despite his civilian clothes, you could feel that he was a military man and of a high rank - a mile away. It was indeed the Commander of the Radom-Kielce District of the Home Army, Colonel "Daniel" - Stanisław Dworzak. I don't remember if I was present during the visit of the Chief of Staff of the District Command - Lieutenant Colonel "Jan - Rawicz" - Jan Stenzel. I don't remember him, although I heard and knew a lot about him in my later service. Maybe he was not with us at all. It was probable. I know that my father worked in the legalization unit, that he arranged a job for the District Commander and probably not only for him (on the railway). 

    "Wydra" knew something about my humble person, I suppose from Wiesiek Trojanowski. I must have taken a liking to him as I was astonished to be nominated for the manager of the Security Headquarters of the Radom-Kielce District (I was 20 then). It was a very big responsibility, because such a Cell had, as far as I can tell today, within its scope of activity".

- defensive and offensive intelligence.

- executive, that is, the section for liquidation of informers (and not only).

- legalisation (work, papers - personal documents, flats, etc.).

    I met then my direct superior, second lieutenant "Adzik" - Antoni Zboinski, with whom I worked every day. He was a very "even-tempered" man and I think we worked well together. I had to choose my own people, especially for the liquidation section. They were modest and very courageous young people. After all, they put themselves in more danger than any of us. Their commander was Witold Juhas - I will mention him later. Sentences were carried out on the basis of previous meticulous invigilation, collecting evidence, gaining absolute certainty that there could be no mistake. The order to execute the action was received by the section after the arrival of the sentence from the Home Army underground court (secret correspondence was especially packed). The idea was that in case of danger the discarded black package would be less conspicuous. I recall three such actions in the city area, of which my section carried out three sentences (three men and one woman).   

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     Gegen Ende des Frühjahrs 1943 sollten die Abschlussprüfungen für den Kurs abgehalten werden. Wir mussten fleißig und nachts lernen, denn tagsüber gab es Arbeit und andere Aufgaben im Untergrund. Es hat mich viel Mühe gekostet, die verschiedenen Vorschriften zu lernen, einschließlich der verschiedenen Garnisonsdienste und so weiter. Ich habe das aus einem speziellen Vorkriegslehrbuch gelernt, zusammen mit dem oben erwähnten Kadetten, und wo... in meinem Büro ein paar Nächte lang. Das war allerdings ziemlich unbedacht, denn das Licht war trotz der geschlossenen Fensterläden zu sehen. Wenn überhaupt, dann sollte ich so tun, als würde ich im Büro aufholen, aber man müsste schon sehr naiv sein, um das zu glauben, vor allem, wenn ich bei der "Arbeit" unterstützt werde. Glücklicherweise gab es auch dieses Mal keinen "Notfall".

   Ich bestand die Prüfungen erfolgreich und schloss diese geheime Offizierskadettenschule mit dem Rang eines Obergefreiten ab. Mein Dozent und Kursleiter, Oberleutnant Miernik, wurde im Herbst 1943 von der Gestapo verhaftet. Leider kenne ich sein Schicksal nicht.

    Im Frühjahr 1943 (es war Juli 1942 - ich war noch nicht in der Organisation) kam ein geheimnisvoller Mann zu meinem Elternhaus. Später stellte sich heraus, dass es sich um einen Onkel der zukünftigen Frau meines Bruders Stefan handelte - Tadeusz Krawczyk, Pseudonyme "Wydra", "Witek" und "Tadeusz". Später erfuhr ich, dass er Kontakte in Skarżysko knüpfen sollte, um dort das Hauptquartier des Distrikts Radomsko-Kieleckie mit dem Codenamen "Rolnik" mitsamt dem gesamten Personal einzurichten, nachdem es in der Gegend von Radom, wo es bisher untergebracht war, zu einem größeren "Ausbruch" gekommen war. Die Installation bedeutete Unterkunft, Arbeit und andere Alibis unter Bedingungen der totalen Verschwörung. Schließlich ging es um viele Menschen. Ich vermute, dass "Wydra" von meinem Bruder Stefan an meinen Vater gerichtet wurde. Nach ein paar Tagen tauchte ein anderer Herr bei meinen Eltern auf, der trotz seiner Zivilkleidung schon von weitem roch, dass es sich um einen Militärmann von hohem Rang handelte. Es war der Befehlshaber des Bezirks Radom-Kielce der Heimatarmee, Oberst "Daniel" Stanisław Dworzak. Ich weiß nicht mehr, ob ich beim Besuch des Stabschefs des Bezirkskommandos - Oberstleutnant "Jan - Rawicz" - anwesend war. - Jan Stenzel. Ich erinnere mich nicht an ihn, obwohl ich in meiner späteren Dienstzeit viel von ihm gehört und gewusst habe. Vielleicht war er gar nicht bei uns. Das war wahrscheinlich. Ich weiß, dass mein Vater in der Legalisierungseinheit gearbeitet hat, dass er dem Bezirkskommandanten eine Stelle verschafft hat und wahrscheinlich nicht nur ihm (bei der Eisenbahn). 

    "Wydra" wusste etwas über meine bescheidene Person, ich nehme an, von Wiesiek Trojanowski. Ich muss ihn wohl gemocht haben, denn zu meinem Erstaunen wurde ich zum Leiter der Sicherheitszelle des Bezirks Radom-Kielce ernannt (ich war damals 20). Es war eine sehr große Verantwortung, denn eine solche Zelle hatte, soweit ich das heute beurteilen kann, einen eigenen Tätigkeitsbereich".

- defensive und offensive Intelligenz.

- Exekutive, d.h. die Abteilung für die Liquidierung von Informanten (und nicht nur).

- Legalisierung (Arbeit, Papiere - persönliche Dokumente, Wohnungen usw.).

    Dann lernte ich meinen direkten Vorgesetzten, Oberleutnant "Adzik" - Antoni Zboinski, kennen, mit dem ich jeden Tag zusammenarbeitete. Er war ein sehr "ausgeglichener" Mann, und ich glaube, wir haben gut zusammengearbeitet. Ich musste mir meine Leute selbst aussuchen, vor allem für die Liquidationsabteilung. Sie waren bescheidene und sehr mutige junge Menschen. Sie haben sich mehr exponiert als jeder andere von uns. Ihr Kommandant war Witold Juhas - ich werde ihn später erwähnen. Die Verurteilungen erfolgten auf der Grundlage vorheriger sorgfältiger Ermittlungen, bei denen Beweise gesammelt wurden, um absolute Gewissheit zu erlangen, dass es keinen Fehler geben konnte. Der Befehl zur Durchführung der Aktion ging bei der Sektion ein, nachdem das Urteil des Untergrundgerichts der Heimatarmee eingetroffen war (die geheime Korrespondenz war besonders dicht). Die Idee war, dass das weggeworfene schwarze Paket im Falle einer Gefahr weniger auffällig sein würde. Ich erinnere mich an drei solcher Aktionen im Stadtgebiet, von denen meine Abteilung drei Strafen verhängte (drei Männer und eine Frau).   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz