poniedziałek, 28 czerwca 2021

Wiśniowa Góra - Fałszerze pieniędzy - Zgierz - Dąbrówka - Łódż - Republika - 1931

 

Działo się w Gminie Andrespol - Wiśniowa Góra - Fałszerze pieniędzy - Republika 22.10.1931




Tekst oryginalny.

              Fabryka stuzłotówek w Wiśniowej Górze

została założona przez znanego fałszerza Golanowskiego. - równocześnie fabrykowano bankonoty dolarowe pod Zgierzem.

        Policja aresztowała 12 wspólników Golanowskiego.

    W ubiegłym tygodniu donosiliśmy już obszernie o wykryciu szajki fałszerzy 500- złotowych banknotów, na czele której stał łodzianin Kazimierz Glankowski, litograf z zawodu, zamieszkały przy ul. Reytana 9.

    Jak ustaliła policja, fabryka fałszywych banknotów została założona w Gaszynie, w odległości 3 kilometrów od Wielunia, na strychu domu Wilhelma Wielocha.

    Fałszerze zdążyli już puścić w obieg pewną ilość podrobionych pieniędzy. Resztę, przygotowaną przygotowaną już do wysyłki skonfiskowała policja, w ręce której wpadły również klisze, odbitki i wszelkie inne przedmioty fałszerskie.

    Aresztowani zostali, prócz herszta szajki, Glankowskiego, Stanisław i Piotr Szancowie, Józef Czerpała, Stanisław i Władysław Wolniccy orz Władysław Koj.

    Aresztowań tych dokonała policja śląska. Niezależnie od powyższego urząd śledczy w Łodzi w ciągu ostatnich dni aresztował jeszcze kilkanaście osób, które spółdziałały z Glankowskim i wspólnie z nim zamierzały fabrykować pieniądze.

    Jak przedewszystkiem stwierdził łódzki urząd śledczy, Glankowski, który jeszcze za czasów okupacji niemieckiej podrabiał pieniądze i odsiedział dziesięcioletnią karę więzienną, przed wyjazdem do Wielunia zamierzał uruchomić fabryki fałszywych pieniędzy w innych miastach. Kilka tygodni spędził on w Dąbrówce pod Zgierzem, gdzie nawiązał kontakt z Franciszkiem Mączyńskim, dzierżawcą większego gospodarstwa rolnego i jego bratem, Władysławem. Wtajemniczył on ich w swe plany i wspólnie z nimi miał fabrykować banknoty pięciodolarowe.

    Glankowski zażądał od nich większych sum pieniężnych na zakup wszelkiego rodzaju materiałów, które mu były potrzebne do fabrykacji. Ponieważ Mączyńsy nie mogli mu zaoferować żądanej sumy, wciągnął jeszcze do „interesu” Marjana Łabańskiego, zamieszkałego w Łodzi przy ul. Łącznej 12 i Kazimierza Bajera, szewca łódzkiego, zamieszkałego przy ul. Rzgowskiej 9.

    Wkrótce Glankowski otrzymał od wszystkich powyżej wymienionych pieniądze i zakupił odpowiednie przyrządy, które ulokował w domu Mączyńskiego w Dąbrówce.

    Gdy wyprodukował pewną ilość dolarowych banknotów, okazało się, że się one nie udały i nie nadawały do użytku. Glankowski daremnie tłumaczył swym wspólnikom, że nie powinni się zrażać nie udaną próbą i następne banknoty z pewnością będą lepsze.

    Wspólnicy stracili doń zaufanie i oświadczyli mu, że nie chcą brać udziału w fabrykacji. Glankowski po nieudanych pertraktacjach opuścił Dąbrówckę likwidując zupełnie zainstalowaną w tej miejscowości fabryczkę. Nie zdążył on jednak zniszczyć wszystkich przyrządów fałszerskich, to też część ich obecnie urząd śledczy odnalazł i załączył do innych dowodów rzeczowych.

    Po powrocie z Dąbrówki, Glankowski szukał nowych wspólników. Zrezygnował on już zupełnie z zamiaru fabrykacji dolarowych banknotów i postanowił podrabiać stuzłowtówki.

    Włócząc się po restauracjach łódzkich, zawarł znajomość z kilku osobami, których szybko zdołał wciągnąć do interesu. Pierwszym z nich był Wacław Przepiórkowski, drukarz łódzki, zamieszkały przy ulicy Poznańskiej 9, który zobowiązał się dostarczyć klisze i brać czynny udział w fabrykacji banknotów. Następnie przystąpił do spółki Stanisław Szyndler, mieszkaniec Retkini pod Łodzią, który zaofiarował Glankowskiemu 2 tysiące złotych Glankowski przy pomocy drukarza 2 tysiące złotych, Michał Zagłoba, właściciel, zamieszkały w Łodzi przy ul. Wiznera 11 oraz Adam Chorąży, właściciel piwiarni w Zarzewie pod Łodzią.

    Glanowski od wszystkich nowych wspólników otrzymał pieniądze. Nie mając jednak odpowiedniego lokalu, nie wiedział gdzie ma urządzić swoją fabryczkę. Wówczas Chorąży zaproponował Glankowskiemu, by skomunikował się z jego bratem Ksawerym, dozorcą, dozorcą willi na Wiśniowej Górze, będącą własnością jednego z przemysłowców łódzkich.

    Przemysłowiec ten w tym czasie przebywał już w Łodzi. W willi zamiejskiej nikt nie zamieszkiwał, więc Glankowski postanowił w niej urządzić fabryczkę. Z Ksawerym Chorążym poszedł on szybko do porozumienia i przywiózł na Wiśniową Górę wszystkie przyrządy. Glankowski przy pomocy drukarza Przepiórkowskiego oraz jeszcze kilku wspólników wyprodukował kilkanaście banknotów stuzłotowych, które jednak nie bardzo mu się udały. Gdy nie udało się ich puścić w obieg, wspólnicy zrezygnowali z całego interesu, który zresztą wydawał im się zbyt niebezpieczny. Glankowski niektórym z nich zwrócił pieniądze i znów począł szukać nowych wspólników. Wówczas właśnie nasunął mu się Władysław Koj, były posterunkowy policji, który zabrał go pod Wieluń. Urząd śledczy w Łodzi znalazł na Wiśniowej Górze sporą ilość przyrządów, które skonfiskował. Wszyscy łódzcy wspólnicy Glankowskiego, których nazwiska podaliśmy powyżej, zostali aresztowani i osadzeni w więzieniu. Staną oni przed sądem razem z poprzednio już aresztowanymi przez śląską policję fałszerzami. Ogółem osadzono w więzieniu 18 osób.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz